sobota, 20 października 2007

Love De Luxe - Here comes the sound again (1978)


Dlugo nie pisalem.Znowu.Jestem chyba nienaprawialny pod wzgledem systematycznosci.Poza tym naprawde nie mialem czasu.Ale moze uda mi sie to jakos nadrobic i popisac ...W sumie glownie dla wlasnej satysfakcji ,chyba.


Sa plyty ktore chcialbym miec.Zle,chcialbym miec tysiace plyt.Sa plyty ktore bardzo chcialbym miec.Znowu zle.Powiem tak-sa plyty ktore gdybym zobaczyl bedac gdzies na przyklad na wakacjach,pewnie wydal bym wieksza czesc kasy na nie i w efekcie skrocilbym wakacje..Ta powyzej jest jedna z nich.


Wsrod funkowcow panuje kult perkusyjnych breakow typu impeach the president,funky worm czy the Champ grupy Mohawks.Z zasady jak numer ma wysamplowana perkusje z jednego z nich to jest fajny.Nawet jak nie jest.W tej ostatniej byl sobie taki jeden czlowiek.Alan Hawkshaw.I ten wlasnie oto czlowiek jest odpowiedzialny za ta produkcje od poczatku do konca.To pewnie szok dla funkowcow dla ktorych w wiekszosci disco to muzyka niegodna i muzyka dla bialych.Tak,jest taki poglad.

A ten Pan nie tylko wyprodukowal Love de Luxe ale tez stal za szeregiem innych disco produkcji a najwazniejsza z nich to niewatpliwie......LOVE IN C MINOR Marca Cerrone...Chyba nie musze juz nic dodawac do tematu.

Utwor wielokrotnie samplowany,ciety wrzucany do wielu wielu produkcji...ten klasyk eurodisco pokazuje jedna wazna rzecz.Ze w tej muzyce obowiazywala zasada-im dluzszy tym lepszy.Zauwazcie jedna prawidlowosc-mimo 15 prawie minut ,utwor nie dluzy sie i nie ciagnie w nieskonczonosc.W dzisiejszych czasach ,utwor majacy 5 minut jest juz za dlugi i sie nudzi.To chyba swiadczy o genialnosci tej muzyki.

P.S Alec R.Costandinos mial kawalkow ponad 15 minut z 20.Król.Przyjdzie na to czas jeszcze.


Love De Luxe - Here comes the sound again (1978)


P.S Disco zwyciezy.Skit Rycerz tez.