wtorek, 14 października 2008

Andrea True Connection - What's your name,what's your number (1977)


Bylo.Na pewno juz gdzies kiedys to wrzucalem.Ale to bylo dawno i nie na blogu wiec sie nie liczy,a warte przypomnienia.

Jeden z przyjemniejszych i bardziej wpadajacych w ucho numerow.Zadne euro,zadne italo czy tez inne symfoniczne rozkminki.Po prostu kawal dobrej roboty z 1977.

Jakby na to nie patrzec,Andrea True mimo swojej dosc kontrowersyjnej przeszlosci nagral kilka niezlych numero(i jakby na to nie patrzec dosc wczesnych jak na swoj styl),jednym z nich jest wlasnie ten - What your name what your number.I nie ma co tutaj sie wiecej rozpisywac ,dopisywac historii i zbednej nieistniejacej ideologi.Ot tyle na dzis.A ,jeszcze jedno - jakby ktoś chcial sprawdzac co jest warte posluchania to przychodza mi na mysl teraz dwa tracki ktore moge polecic - More,more more oraz NY you got me dancing.To juz naprawde koniec.

Disco zwyciezy.

Andrea True Connection - What's your name,what's your number (1977)

Candido - Thousand Fingered Man (1979)


Tak sie ostatnio zastanawielm czy jestem jakims tak wielkim fanem afrobeatu.Nie jestem.Doceniam,czasem lubie,owszem.Ale wsluchiwac sie godzinami i podniecac nie bede juz raczej nigdy.Z drugiej strony,pelno afrobeatu w disco,pelno afrobeatu wszedzie(moze dlatego sie tak zniechecilem - przez ostatnie lata nastala chora moda na afrobeat,wypada sluchac).Do czego daze?Chyba do tego ze kubanskoafrobeatowe Jingo Candido nie jest moim ulubionym numerem tego artysty.Moze to i dziwne bo otacza go taki kult i wydaje sie ze kazdy discomaniak powinien wchodzic w jakies stany nirvany podczas sluchania.Ja srednio,owszem,to super numer,klasyk jak malo co.Ale przez ostatnie lata tak oklepany,poprzerabiany ze momentami sie nie da go sluchac.Ale TO sie da.Ciagle.


Thousand Fingered Man.Brzmi jak tytul jakiegos Bonda z Seanem Connery.I w sumie coś w tym jest bo intro w tym kawalku przygniata swoja mistycznoscia i wielkim oczekiwaniem co bedzie dalej.Nie wiadomo co oczekiwac.A dzieje sie duzo,po ponad minucie nagle wchodzi bit i kobiecy glos wyspiewuje w Candidooo w jego rytm.Nadal spokojnie,az tu nagle pianino niczym z earlyhousowych produkcji Davida Moralesa!Dalej jest juz tylko lepiej,wokale nie mecza mimo ze nie sa zbyt wyrafinowane...Ma sie wrazenie ze to naprawde remix do jakiegos soundtracku,moze do filmu grozy z lat 50tych?Totalny klasyk.I teraz pytanie - kto sie nim posluzyl kilka lat wstecz?Francja,podpowiem.

Candido - Thousand Fingered Man (1979)

Disco zwyciezy.