poniedziałek, 19 stycznia 2009

Dianne Marie - I've Been Waiting Too Long (1982)


No niestety,zjawisko sesji w połączeniu z paroma innymi rzeczami,znów opóźniło działanie bloga.Ale na wszystko chyba przyjdzie czas.

Nowa składanka jest już praktycznie gotowa,i gdyby nie fakt że mam igłę to wymiany i muszę chyba wyczyścić porządnie płyty,już dawno bym wszystko zgrał,ale zrobię to w tym miesiącu na 100%.

Klasyk z preluda.W dzisiejszych czasach takie pojęcie chyba już nie istnieje.Mam na myśli fakt,iż dziś już wytwórnia nie świadczy o jakośći.Oczywiście zdarzają się wyjątki,typu DFA, aczkolwiek sama nalepka wytwórnia , nie daje już takiego złota jak kiedyś.W ciemno brać nie można.A kiedyś było inaczej , teraz jest inaczej - cytując klasyka.

Przed Wami właśnie jeden z takich numerów - KLASYK w pełnym tego słowa znaczeniu.One-hit-wonder, owszem ,ale za to jaki.Doskonałe boogie z 1982,moja fascynacja takim brzmieniem jest coraz większa , toteż będa się tu pojawiać takie numery coraz częscięj.

Dianne Marie - I've Been Waiting Too Long (1982)

Disco Zwycięży

czwartek, 15 stycznia 2009

Amanda Lear - Blood and Honey (1977)

Uwielbiam Amande Lear.Serio.Ale to taka typowa kontrowersyjna gwiazda - kochasz,albo nienawidzisz.

Modelka,aktorka,kochanka,muza i do tego piosenkarka.Dziewczyna z okładki Roxy Music,kochanka Bowiego i muza Daliego.Całkiem niezła w sumie piosenkarka.I gdzieś mam czy była mężczyzną czy nie.Dietriechowska maniera wokalna pod disco produkcje to moim zdaniem jeden z bardziej oryginalnych konceptów tamtej ery.Niestety ,częsta nieznajomość całej twórczości,i ograniczanie się do "Enigmy" z reklamy Kinder Bueno dyskredytuje Amande Lear.A nagrała kilka naprawdę porządnych płyt.O ile można nie cierpieć jej głosu ,to ani o tekstach ani o stronie muzycznej( o którą to byle kto nie dbał) złego słowa powiedzieć nie można.Mam tutaj na myśli oczywiście albumy z lat 70tych,bo późniejszych to nie mam ,a nawet nie słuchałem.Utwór "Blood and Honey " pochodzi z jej pierwszej,ale chyba nie najlepszej,płyty "I am photograph" wyprodukowanej przez Anthonego Moona(Orlando Riva Sound,Charisma) i Harolda Faltermeyera(na początku Donna Summer z Moroderem ,a później w latach 80tych oczywiście Gliniarz z Beverly Hills i Top Gun).Kolejne albumy takie jak," Never trust a pretty face","Sweet revenge" czy nawet "Diamond for Breakfest" z 1980 ,też są na pewno warte sprawdzenia i na pewno znajdziecie tam numery które Wam sie podobają.

Zastanawiałem się czy wrzucić "Queen of Chinatown" czy właśnie "Blood and Honey" ,ale postawiłem jednak na ten drugi i myślę ,że to lepsze rozwiązanie.

Amanda Lear - Blood and Honey (1977)

Disco zwycięży.

niedziela, 4 stycznia 2009

Desmond Child & Rouge - Our Love Is Insane (1978)


Cieżko jest pisać o kimś takim jak Desmond Rouge.Ciężko ,bo żeby wypisać jego zasługi dla przemysłu muzycznego ,trzeba by tu napisąc kilkustronnicowy esej.Ja w sumie pójdę na łatwiznę,i odeślę Was do kilku stron:

http://www.desmondchild.com/
http://en.wikipedia.org/wiki/Desmond_Child

Fajnie?Tak wiem,95% ludzi nie znało Desmonda.Ja przyznam się szczerze,jeszcze z 2 lata temu też.Wstyd bo wstyd ,ale wszystkiego nie idzie ogarnąć,chociaż bardzo by się chciało.Jestem jednak pewien ,że gdyby słuchał regularnie rocka ,to nazwisko przewijało by się równie często co TOM MOULTON MIX na singlach.Ale dlaczego piszę właściwie o rockowym (głównie) producencie i teksciarzu który jest w Rock and Roll Hall of fame i ma za sobą pracę z największymi gwiazdami epoki ?A dlatego ,że paradoksalnie jest on odpowiedzialny za płytę Desmond Child & Rouge z roku 1978.

Dość dziwna,ciekawa rzecz.Połączenie psychodelicznego pop rocka,idącego w kierunku lat 80tych z disco brzmieniem.Cała płyta jest raczej ciężarem do przesłuchania,ale numer który Wam prezentuje wpada niesamowicie w ucho.Zwlaszcza początek.Rozumiem że nie będzie się podobał,ale akurat ja mam słabość do takich narkotycznych chórków i charakterystycznych riffów w tle.Patrząc na okładkę ,jest to płytą której na pewno nie wział bym w sklepie do ręki.No dobra,do ręki może ,ale na pewno nie do koszyka.A jednak pozory mylą,i na takiej płycie może zawsze znaleźć się taki cymes.Bądzcie czujni!


Desmond Child & Rouge - Our Love Is Insane (1978)

Disco zwycięży.


sobota, 3 stycznia 2009

Bruni Pagan - Fantasy (1979)


Tytuł który widzicie to nie jakaś pogańska siostra Carly Bruni tylko tylko artystka która wydała całkiem niezłą płyte,chociaż to dyskusyjne z tego co czytałem.Jedni zarzucają jej zbyt popową maniere i prymitywne produkcje..To troche nielogiczne bo jak nie popowa to jaka miała być..muzyka taneczna tamtego czasu była generalnie popowa."Popularna" bo grali ją na imprezach,ludzie kupowali płyty,a rock ani jazz to nie był.Oczywiście nie tak popowa jak Abba czy Bee Gees,ale niby zawsze..ja tam nie wiem,mi sie podoba,przyjemny kawałek,miło posłuchać,rewolucji nie ma ale wpada w ucho.

Bruni Pagan raczej nie zasłyneła niczym więcej,ale takie czasy.Singiel Fantasy był w sumie hitem,cała płyta mniej,mimo iż produkował ją miedzy innymi geniusz Patrick Adams(Cloud One,Universal Robot Band,Musique,Frisky...u.v.a)Bruni zaśpiewała później jeszcze na projekcie Dave'a Valentina - Loquita,rzadki numer,rzadka płyta.Słowem RARE.

Bruni Pagan - Fantasy (1979)

Disco zwyciezy.


P.S Od nowego roku zmieniam troche formule bloga .Przelozy sie to na wiecej kawalkow,mniej tekstu ktore i tak malo kto czyta:)