wtorek, 30 grudnia 2008

Osses Sound - Top 5 Disco albums (2008)

Funkoff mądry człowiek jest,toteż jego stwierdzenie iż disco było erą nie albumów a singli jest jak najbardziej trafne.Albumy jednak przecież wychodziły,tak więc musiało być coś dobrego..Ale całe dobre albumy?W całości bez żadnego słabego tracka?Wydaje się to mało możliwe biorąc pod uwage że takie płyty zdażają sie strasznie rzadko nawet teraz(ile znacie takich płyt?chętnie usłyszę).

Ja jednak,postanowiłem zrobić sam dla siebie taki mały Top 5.Oto i on.

0.Love and Kisses (Alec.R Costandinos) - Romeo & Juliet (1978)



Nie wiem czy zaczynanie listy Top 5 od zera jest poprawnie matematycznie,z matmy zawsze byłem kretynem.A na disco się trochę(mało,mało...) znam i wiem że ten album jest czymś ponad miejsce pierwsze.Dla mnie czymś ponad wszystkie inne po prostu.Nie umiem napisać jaki jest ten album bo mam wrażenie że każde słowo ujmowałoby mu.Nie ma chyba albumu którego słuchałbym więcej razy.Czasem mam wrażenie że słuchałem go najwięcej na świecie.Costandinos postanowił przenieść klasyczną tragedię Szekspira w w disco szał.W dwóch częsciach,a własciwie w czterech aktach.Znam chyba każdą linijke tekstu na pamięc i obudzony o 5 ranowyrecytował bym ten tekst.Pewnie pomyślicie - zaraz zaraz,Szekspir w rytmach disco - to pachnie tandetą i czizem.Może.Dla niektórych,wielu.Ale fakt że to album koncepcyjny ,pierwszy w swojej dziedzinie,pozwala mu to wybaczyć(oczywiście tym którzy tak sądza..ja nic nie musze mu wybaczać).Do teraz nie mogę uwierzyć że kupiłem go za 9.99........za 199.99 pewnie też bym kupił.Bo to rzecz bezcenna."The Most Excellent and Lamentable Tragedie of Romeo and Juliet..."
The most excellent disco LP.

1.Change - The Glow of love (1980)



Ideał.Płyta absolutnie bez żadnego słabego numeru.Sześć niesamowitych numerów który każdy jest klasą samą w sobie.Zaczynając od bujającego Lover's Holiday,poprzez A girl's affair z niemożliwym do pomylenia basem,dostajemy porcje niesamowitych dzwięków i wokali a dalej jest już tylko lepiej.Cieżko mi wybrać ulubiony utwór z ulubionej płyty,na której teoretycznie wszystkie są ulubione.Ale jeżeli miałbym to zrobić z nożem przy szyji byłby to chyba Angel in th pocket.Nie jestem w stanie powiedzieć ile razy słuchałem w życiu tego numeru.Tytułowy numer to klasyczne boogie z Lutherem Vandrossem na wokalu(Ś.P),wielokrotnie samplowane ,chyba najlepiej znane dzięki Janet Jackson i jej All for you.Przy searching zwalniamy troche wsłuchując się w Luthera Vandrossa któremu śpiewanie przychodzi łatwo jak oddychanie,by przejść później do niesamowitego klasyku earlyitalo The End,w którym to do dzisiaj nie rozponaje niektórych intrumentów.. Jeżeli ktoś powie mi kiedyś prosto w oczy że ta płyta jest SŁABA,skończy jak ofiary Nickiego Santoro w Kasynie Scorcese.Numer jeden.

2.Amant - Amant (1978)


Tak naprawdę,tutaj zaczynają sie schody bo pozostałe płyty są już równie dobre.Jednak na drugim miejscu podium postawiłem Amanta .Płyta z dwoma kilkunastominutowymi kawałkami jest przeze mnie katowana na każdym możliwymy kroku.Który jest lepszy ,If there's love czy Hazy Shades of love?Nie wiem.I nigdy tego nie ocenie.Te bliźniacze pozornie numery mają w sobie taką moc że nie można wyłonić numeru 1.Szkoda że Ray Martinez,który był producentem
Amanta,nie poszedł dalej w tym kierunku i nie nagrał więcej tak genialnych rzeczy.Ale chwalmy go za ten krążek.

3.Cerrone - III(Supernature)(1978)


Miejsce trzecie i trzecia płyta mistrza.Równie dobrze mogłaby być na drugim ale..uznałem że jej nazwa ładniej pasuje do miejsca,ot taki absurdalny argument.Oficjalnie przedstawiam tutaj swoje stanowisko które głośi iż strona B tej płyty czyli numery - Give me love,love is here oraz love is the answer nagrane w nieprzerwanym miksie ,jest najlepszym w historii muzyki disco tematem parkietowym.15 minut roztańczonej ekstaty przy której można puścić płytę,skoczyć na kebab do pobliskiego baru mając pewność że parkiet jest pełen.Zastanawiacie sie pewnie dlaczego jednak nie drugie miejsce albo nawet pierwsze?Mianowicie uważam iż In the smoke ,ze strony A,mimo iż jest miłym numerem nie pasuje troche do klimatu płyty..I za to wymuszony minus.Sorry Cerrone.

3.Don Ray - Garden of love (1978)


Człowiek cień.Tak naprawdę gdyby nie on,kilka płyt z tej listy nie istniałaby..Nie wiadomo w ogóle czy Cerrone czy Costandinos nagraliby takie klasyki jak to zrobili.Malutki napis na każdej z tych płyt "Arranged by Don Ray" zmienia tak wiele.Czytając coś takiego na płycie możemy być pewnie - świetna płyta.I to właśnie ten człowiek cień,Edmunt Dantes disco bizensu wydał album który znalazł się u mnie na miejscu czwartym.Pomyślicie,co to za miejsce?Czemu nie wyżej?Sam nie wiem czemu..Chyba troche za karę.Za karę że nie kontynuował solowych nagrań,bo przy słuchanie Garden of Desire człowiek chce więcej i więcej..A więcej nie było i już raczej nie będzie.Szkoda.Kurde szkoda.

4.Peter Jacques Band - Fire Night Dance (1978)


Peter Jacques Band to tak naprawde change.Tylko troche inaczej.Mniej komercyjnie(oczywiscie w takim pojeciu w jakim Change byl wtedy komercyjny).Bez Luthera,i szybciej.Raczej dużo szybciej i troche ciężej zarazem.Płyta bardzo równa i spójna.Cztery numery,każdy po ponad 8 minut ale nie 9.Tempo nie schodzi generalnie poniżej 125 czyli klasyczne eurodiscowe tempo,jednak nie spodziewajcie sie tutaj Costandinosowych brzmień,jest inaczej,bardziej earlyitalo spod znaku Jacquesa Petrusa.Pierwsze trzy numery są świetne,nię będe się rozpisywał o nich jednak ostatni,Fly me with the wind brzmi jak druga,a raczej pierwsza część The End z płyty Change,z wokalami coprawda ale za to z tymi samymi świetnymi mistycznymi dzwiękami.Świetna płyta,po prostu.Miał ręke Petrus,miał.


Co ciekawe,generalnie panuje opinia że 1979 był najlepszym rokiem dla disco.Trochę się zawsze z tym zgadzałem,poniekąd.A jednak wychodzi że w moim przypadku jest to 1978..No zobacz ,zobacz.
I na dzień dzisiejszy tak to wygląda.I czuję że nie zmieni się długo.Ale mam nadzieję że usłyszę jeszcze tyle disco albumów ,że będe mógł tą listę
zmienić(patrz wyrzucić jedną płytę,bo 4 są wieczne..sami pomyślcie którą)

Disco zwycięży.

French Kiss - Panic! (1979)


Miła rzecz.To dobre określenie dla tego numeru.

Wyprodukowany przez Simon Soussan(ktory notabene zanim zajął się muzyką ,sprzedawał ciuchy) człowieka który dał nam też niezłe Arpeggio.Szybki wyklaskany numer(to chyba trzeba lubić) z piszczącą panienką na wokalu bardzo szybko wpada w ucho i włączamy REPEAT.Swoją drogą cała płyta też niezła,nie rewelacyjna ale niezła.Simon Soussan to jeden z dziesiątek producentów o ktorych generalnie nikt nie słyszał a o ich produkcjach przynajmniej kilku.Taki ludzi było mnóstwo,pozostaje szukać.Ja sam codziennie,dosłownie CODZIENNIE,znajduje informacje o producentach kompletnie z kosmosu..a po nitce do kłębka i tak się znajduje świetne numery.Miłe conajmniej często.A często tak złe że się je aż chce wykasować.


Życze Wam jak najwięcej tych pierwszych i zapraszan do słuchania ,tylko bez Panic!i.


French Kiss - Panic! (1979)


Disco zwycięży.

sobota, 13 grudnia 2008

Boule Noire - Aimer d'Amour (1978)


Szczerze,całym sercem nienawidze języka francuskiego.Nie widze w nim absolutnie nic ladnego,romatnycznego czy wyjatkowego.Mialem na studiach ta watpliwa przyjemnosc obcowania z nim,co zpotegowalo moja niechec.Nie lubie jezyka,a co za tym idzie nie lubie francuskich piosenek.A ze wyjatek potwierdza regule,obecnosc tego kawalka tutaj jest zjawiskowa.

O Georgu Thurstonie wiem niewiele.Powiem wiecej,znalem 2 plyty Boule Noir i na tym bysmy zakonczyli.Mam niestety taka przypadlosc ze LUBIE WIEDZIEC.I wlasnie dzieki niej dowiedzialem sie ze to nie byl byle grajek tylko dosc zasluzona postac kanadyjskiego(tak tak,nie francuskiego jakby to mozna bylo przypusczac) swiata muzycznego.Kilkanascie plyt,produkcja nie znanymi mi w wiekszosci tamtejszym artystom oraz liczne wyroznienia..Czlowiek sie uczy cale zycie.George odszedl od nas kilka lat temu,i jezeli wierzyc internetowi kanadyjski rynek muzyczny zareagowal dosc emocjonalnie bo to postac dla nich zasluzona niewatpliwie.

Tytulowy Aimer d'Amour to downtempowy disco numer z bardzo charakterystycznym wokalem i pieknym damskim glosem w tle(i nie tylko).W tym przypadku sprawdza sie maksyma ze ciezko mowic o muzyce,a trzeba jej posluchac.Oprocz Aimer d'amour warto sprawdzic ,bardzo co prawda popowa ,ale mila w odsluchu plyte Il Me Faut Une Femme ,ktora ma sobie cos naprawde takiego ze wraca sie do niej..nie umiem tego opisac,choc bardzo bym chcial bo intryguje mnie fakt ze podoba mi sie francuska plyta discopopowa nagrana przez czarnoskorego kanadyjczyka....

A zatem:

Boule Noire - Aimer d'Amour (1978)

Disco zwyciezy

P.S zastanawia mnie jeszcze czy tylko ja pomyslalem ze na okladce jest wielka pomarancza na pierwszy rzut oka...niewazne.

Tantra - Hills of Katmandu (1980)


Mamy disco,mamy italo.Sa numery przy ktorych ten podzial klaruje sie bardzo jasno.Czesto po samym roku mozna juz to powiedziec bez sluchania.Ale co jezeli rok jest 1980 ,disco sie jeszcze nie skonczylo calkowicie a italo sie powoli klaruje ?I tutaj umiescimy Tantre.

Celso Valli - czyli czlowiek ktory polaczyl te dwa gatunki.Gladko przeszedl z jednego w drugi,zaglebiajac sie na dodatek w nowy Hi-Nrg.Ciezko bylo chyba sie wtedy wpasowac z czym rewolucyjnym.Ale patrzac na jego produkcje takie jak doskonale Azoto ,mistyczna wlasnie Tantre czy dosc Rare poczatkow albumy Passengers slychac jak szerokie spektrum miala jego wizja.Niektorzy powiedza za to cziz,kicz czy cos niesluchalnego..Nie bede sie klocil,bo rzeczywiscie cale albumy sa dosc specyficzne,zwlaszcza z perpsektywy dzisiejszego sluchacza niektore numery moga sie takie wydac.Ale za takimi klasykami San Salvador czy Hills of Katmandu bede zawsze stal murem.Absolutne disco evergreeny i kazdy zainteresowany ta muzyka(ilu takich ludzi w Polsce?Garstka zapewne) powinien je znac .

Hills of Katmandu to 16 minutowa suita w typowym eurodiscowym tempie,a nawet juz troche szybciej (wplyw HiNrg - a taka mala dygresja - moze to wlasnei Celso Valli wymyslij Hi-nrg?Prekursor na pewno),szepczace wokale,psychodeliczne synty i charakterystyczna gitara...Polecam wsluchac sie tez w tekst.Jeden z najbardziej charakterystycznych numerow z tamtych lat,nie da sie zaprzeczyc.

Sama historia wydawania tego krazka jest bardzo zagmatwana i szczerze juz sam sie w niej nie lapie bo logiki tu nie bylo zadnej..Najpierw singiel,potem plyta Mother Africa(nie slyszalem,podzieli sie ktos?),potem album Tantra(zdecydowanie najbardziej spojny!)Double Album ,potem album Hills of Katmandu(bez tytulowego numeru a z numerami pomieszanymi z Mother Africa..)Pozniej znow singiel ..generalnie czeski film.Polapaliscie sie?Nie?Ja tez srednio,ale to malo w sumie wazne,ot taka ciekawostka przyrodnicza.

Kolejna ciekawostka jest super rzadka wersja Tantry po hiszpansku!Nie slyszalem tego i malo chyba kto ale podejrzewam ze to jest lepsze od oryginalu.Charanga udowodnila jak brzmia hiszpanskie covery mocnych numerow ,w skrocie - miazga.

Dosyc filozofowania..czas na piknik.

Tantra - Hills of Katmandu (1980)

Disco Zwyciezy.

środa, 3 grudnia 2008

Martin Circus - Disco Circus (1979)


O Martinie wiem stosunkowo niewiele,przyznaje sie bez bicia.Oprocz Disco Circus(LP) znam pare numerow i jedna wczesniejsza plyte.Coz rzec,rockowe brzmienie z Francji..i to czesto po francusku wlasnie.Wiem,francuski rock brzmi dziwnie.Ale z tego co pisza to byl wlasnie prekurorem tego "procederu".Ale to niewazne.O rocku nie bede pisal bo generalnie nie przepadam pisac o tym na czym twierdze iz sie raczej srednio znam.Moze lepiej napisze o Disco Circus..Jednym z najwazniejszych utworow w historii muzyki disco.

1979 rok.Generalnie juz po suitach Cerrone,Costandinos konczy prace z Love and Kisses..era suit powoli mija.Era disco powoli tez(chociaz to dyskusyjna sprawa).I tu nagle nieznana na scenie disco grupa z Francji wypuszcza takie cos.

I szok.Utwor gosci we wszystkich szanujacych sie wtedy klubach na calym swiecie z Paradise Garage wlacznie,a Prelude wydaje to u siebie i sprzedaje tyle plyt co w 2008 roku polscy artysci w sumie.W momencie kiedy wedlug krytykow disco umiera ,a raczej zmienia sie w DANCE(ja tego nie wymyslilem!) rockowa grupa z Francji wydaje utwor ktory odbije sie szerokim echem i bedzie przez kolejne lata wielokrotnie samplowany i wspominany jako zrodlo inspiracji dla Dj'ow ,producentow oraz innych artystow.Co jest w nim takiego?Nie da sie tego raczej opisac..Trzeba posluchac.Ale na pewno wszystko co sztandarowy utwor klasycznego kilkunastominutowego disco miec powinien.Dziekuje Ci grupo Martin Circus!

Martin Circus - Disco Circus (1979)

Disco zwyciezy

P.S Co Ci francuzi mieli z tymi okladkami to ja nie wiem..(vide:Cerrone - III)
P.S 2 The History Of The House Sound Of Chicago,The Kings Of Techno
tutaj tez znajdziecie.Mysle ze te skladanki daja do myslenia bo dobrze wiemy ze te serie to dobra ,sprawdzona marka.

piątek, 21 listopada 2008

Gary Criss - Rio De Janerio (1978)



Tak na szybko.Bez zbednych filozofii.
Gary Criss - Rio de Janerio to jeden z tych numerow ktorych moc mozna dostrzec dopiero na imprezie...W sumie znalem go dlugo,ale zawsze jakos tak bez wielkiego podniecenia.Ale kiedy chlopaki z Czikitas Brothers puscili go na imprezie i tlum szalal-dopiero zrozumialem. Cos jest z niektorymi numerami ze ich potencjal odkrywa sie dopiero w okreslonych sytuacjach.Tak jest niewatpliwie z tym numerem.Sam Gary Criss nagral tylko jedna plyte,ale za to wydana w salsoulu,o dosc monotonnej tematyce,sami zobaczie na tytuly:

A1
Rio De Janeiro (8:11)
A2
The Girl From Ipanema / Brazilian Nights (8:33)
B1
Amazon Queen (5:32)
B2
The Lady Is Latin (The Girl Is Bad) (3:57)
B3
My Rio Lady (3:14)
B4
The Calm Before The Storm (4:45)

Tak jak widzicie,raczej zamilowanie do dzwiekow i kultury latynoamerykanskiej tutaj panuje.Klasyk?Nie sadze,ale na pewno cos innego i wartego sprawdzenia.I moge zalozyc sie ze bedziecie nucic refren caly dzien..jak i ja to robilem po imprezie.Poza tym,fajna okladka.Lubie fajne okladki.Te z salsoulu zwlaszcza.Fajne.


Gary Criss - Rio De Janerio (1978)

Disco zwyciezy

wtorek, 18 listopada 2008

Michele Freeman - Where'd you get what you got (1979)


Impreza w Kamforze byla juz pare dni temu,emocje i disco czar opadly,pora zabrac sie do jakiejs roboty..blogowej roboty.

W sumie kolejna skladanka nie jest jeszcze gotowa z czystego lenistwa.No moze nie do konca ale po prostu nie moge sie zabrac.Ostatnio do niczego,a co dopiero do zgrywania i doprowadzania nagran do porzadku.Ale przyjdzie na to czas,zrobie sobie i Wam(?) prezent na swieta.

Aktualnie pozostaje Wam posluchac Michele Freeman.Michele zadna gwiazda nie byla,jedna z wielu wokalistek tamtej epoki.Jeden album,w sumie kilka hitow(Nice and Slow,Tumble Heat) ,jakos sie tam zapisala na kartach tej historii.Jednak co najbardziej sklania do przesluchania tego albumu to to kto go produkowal.Albowiem na okladce wsrod paru ,jako producenta i kogos odpowiedzialnego za klawisze widnieje jedno nazwiska...................................Don Ray.I tu chyba wszystko w temacie.

Jedna z najbardziej enigmatycznych postaci z tamtej ery(notabene wciaz aktywna w kregach).To on stal za sukcesem Cerrone,Costandinosa i Love and Kisses.A jego album Garden of Love?Absolutna miazga.Numer bez slabego numeru,jeden z moich najlepszych zakupow w zyciu.Must have dla kazdego co z disco chce miec cos wspolnego.I to wlasnie Don Ray wyprodukowal utwor Where'd you get what you got - ktory mimo raczej przecietnych wokali jest swietnym instrumentalem..mam nadzieje ze takowy wyladuje kiedys w mojej szafce.Narazie tylko wersja vocal.Sprawdzcie.

Michele Freeman - Where'd you get what you got (1979)

Disco zwyciezy.

czwartek, 13 listopada 2008

15 listopada DISCO ZWYCIĘŻY!!!(ZWYCIĘŻYŁO!!!)


Dzień po Deep Disco Trip w Kamforze (http://www.lastfm.pl/event/741680), odyseja Disco wciąż będzie trwać...

Jeszcze nie opadnie z sufitu pot, pył i łzy po imprezie Eltrona Johna i Funkoffa, a już nastepnego dnia wieczorem, w sobotę 15 listopada we wrocławskiej Kamforze zjawi się Osses. Twórca cudnego blogu o disco http://www.king-of-disco.blogspot.com/ , posiadacz wspaniałej kolekcji winylowych płyt, których często próżno szukać na półce jakiegokolwiek winylowego maniaka w kraju między Odrą a Bugiem.

Wraz z Ossesem zagrają stali rezydenci Kamfory - Czikitas Brothers (http://www.czikitasbrothers.pl) . Ich sety DJ-skie to fuzja klasycznego i klasowego disco z pełnymi miłej aury utworami soulowymi. Często też wkraczają w rejony world music grając czarny afrobeat oraz różne odmiany starej muzyki latynoamerykańskiej. Są konserwatywnymi wyznawcami płyt winylowych, a pliki mp3 puszczają w domu, a nie na imprezach.

Zapraszamy, bo Disco i tak zwycięży!
DISCO ZWYCIĘŻY!
Osses & Czikitas Brothers
15.11.2008 (sobota), godz. 21
Kamfora, Wrocław
ul. św Antoniego 24c
tax 5 zł

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

No i po.Ale do teraz jak o tym pomysle to czasem nie wierze.To co sie stalo w nocy z 15 na 16tego listopada w Kamforze przeszlo nasze najsmielsze oczekiwania..
Pelen parkiet od godziny 20.30(!) Do prawie 3ciej...A wierzcie mi ze jest to nie lada wyczyn ,chociazby dlatego ze nie gralismy wolno..bynajmniej.Tempo rzadko schodzilo ponizej 120,a publicznosc wcale wolniej schodzic nie chciala - kilka prob zakonczylo sie fiaskiem..Tak tak,wychodzi na to ze ludzie lubuja sie jednak bardziej w euro niz w funkowych zamulach..Coz,zycie

A tutaj mala probka tego jak to wygladalo,malo widac,ale za to slychac...Najwazniejsze ze widac uniesione w gorze rece - znak disco radosci.Dziekujemy!



Oraz jeszcze jeden filmik,tym razem autorstwa Jagody!



Disco zdecydowanie zwyciezylo tego dni w Kamforze!I zwyciezy jeszcze nie raz!

poniedziałek, 27 października 2008

Andre Gagnon - Suprise(1976)



Jest taki termin w discoterminologii jak Unlikely disco artists.Chodzi tu generalnie o arystow ktory nie zajmowali sie stricte disco,a nawet w ogole nie ,a tworzyli(lub czesciej STWORZYLI RAZ) jakies tam utwory pasujace mniej lub bardziej w stylistyke.Powod?Bardzo prosty-takie czasy,kazdy chcial miec swoj wklad w ta kulture,totez czesto tacy artysci jak Kiss,Rolling Stones czy Rod Stewart chcieli miec w swoim repertuarze cos z "disco".Jednak ten artysta do scisle komerycyjnego grona gwiazd rocka czy ogolnie muzyki nigdy nie nalezal.Co nie znaczy ze jest kiepskim artysta,bynajmniej.

Andre Gagnon,kompozytor muzyki głownie klasycznej nagle w 1976 nagrywa disco instrumentalny numer..szok!No normalnie niemozliwe by szlo pomyslec.A jednak - po wysluchaniu utworu wielokrotnie slychac od razu wyksztalcenie muzyczne..wspaniale pianino wpada w ucho jak po malo ktorym numerze.Powiedziec ze jest piekne,to malo powiedziane.Bebny bardzo podobne do Blood & Honey Amandy Lear,troche jednak przyspieszone,nie odgrywaja tutaj najwiekszej roli..pianino /smyczki i dziwny instrument ktorego nie potrafie nazwac - to wiedzie prym.


Na singlu obok Suprise,wyszlo jeszcze Wow,ktore jest baaaaaardzo podobnym numerem,jednak troche slabszym.Doliczajac do tego utwor Donna mozemy spokojnie zakonczyc przygody Pana Andre z disco.Czy dobrze?

Moze tak,moze nie.Tego sie juz nie dowiemy nigdy,moim zdaniem jednak-gdyby chcial,zrobilby tego wiecej,chociaz balbym sie tutaj o wtornosc.Zrobil.nie zrobil,tak czy siak mamy teraz (nadal)do sluchania dwa klasyki ,ktorymi ten kanadyjski kompozytor na stale wpisal sie do historii Disco.Tak,Disco z duzej litery,nalezy mu sie.


Andre Gagnon - Suprise(1976)

Disco zwyciezy

wtorek, 14 października 2008

Andrea True Connection - What's your name,what's your number (1977)


Bylo.Na pewno juz gdzies kiedys to wrzucalem.Ale to bylo dawno i nie na blogu wiec sie nie liczy,a warte przypomnienia.

Jeden z przyjemniejszych i bardziej wpadajacych w ucho numerow.Zadne euro,zadne italo czy tez inne symfoniczne rozkminki.Po prostu kawal dobrej roboty z 1977.

Jakby na to nie patrzec,Andrea True mimo swojej dosc kontrowersyjnej przeszlosci nagral kilka niezlych numero(i jakby na to nie patrzec dosc wczesnych jak na swoj styl),jednym z nich jest wlasnie ten - What your name what your number.I nie ma co tutaj sie wiecej rozpisywac ,dopisywac historii i zbednej nieistniejacej ideologi.Ot tyle na dzis.A ,jeszcze jedno - jakby ktoś chcial sprawdzac co jest warte posluchania to przychodza mi na mysl teraz dwa tracki ktore moge polecic - More,more more oraz NY you got me dancing.To juz naprawde koniec.

Disco zwyciezy.

Andrea True Connection - What's your name,what's your number (1977)

Candido - Thousand Fingered Man (1979)


Tak sie ostatnio zastanawielm czy jestem jakims tak wielkim fanem afrobeatu.Nie jestem.Doceniam,czasem lubie,owszem.Ale wsluchiwac sie godzinami i podniecac nie bede juz raczej nigdy.Z drugiej strony,pelno afrobeatu w disco,pelno afrobeatu wszedzie(moze dlatego sie tak zniechecilem - przez ostatnie lata nastala chora moda na afrobeat,wypada sluchac).Do czego daze?Chyba do tego ze kubanskoafrobeatowe Jingo Candido nie jest moim ulubionym numerem tego artysty.Moze to i dziwne bo otacza go taki kult i wydaje sie ze kazdy discomaniak powinien wchodzic w jakies stany nirvany podczas sluchania.Ja srednio,owszem,to super numer,klasyk jak malo co.Ale przez ostatnie lata tak oklepany,poprzerabiany ze momentami sie nie da go sluchac.Ale TO sie da.Ciagle.


Thousand Fingered Man.Brzmi jak tytul jakiegos Bonda z Seanem Connery.I w sumie coś w tym jest bo intro w tym kawalku przygniata swoja mistycznoscia i wielkim oczekiwaniem co bedzie dalej.Nie wiadomo co oczekiwac.A dzieje sie duzo,po ponad minucie nagle wchodzi bit i kobiecy glos wyspiewuje w Candidooo w jego rytm.Nadal spokojnie,az tu nagle pianino niczym z earlyhousowych produkcji Davida Moralesa!Dalej jest juz tylko lepiej,wokale nie mecza mimo ze nie sa zbyt wyrafinowane...Ma sie wrazenie ze to naprawde remix do jakiegos soundtracku,moze do filmu grozy z lat 50tych?Totalny klasyk.I teraz pytanie - kto sie nim posluzyl kilka lat wstecz?Francja,podpowiem.

Candido - Thousand Fingered Man (1979)

Disco zwyciezy.

niedziela, 5 października 2008

Marco Trani - Full Time Winter 2(Disco Mix)(1982)


Nie przepadam za składankami na winylu.Jakos mi sie kojarza z masowa niemiecka producja skladankowa z tandetnym disco,ktora zalega wszedzie tonami.Do zmixowanych plyt tez podchodze bardzo sceptycznie,bo zazwyczaj wsrod fajnych numerow trafia sie jakas zenada ktora psuje wszystko.Tutaj jednak jest inaczej.

Plyta Full Time Winter 2 to kolejny cykl z wydawnictwa Full Time - jednego z wazniejszych wytworni europejskich a juz na pewno wloskich w tamtej epoce.Full time oprocz wypuszczania czolowych artystow poznego disco,wczesnego italo i boogie ,wydawalo tez super mixy do ktorego ta seria sie zalicza.Oprocz Full Time Winter byly oczywiscie Spring,Summer - i nie wiedziec czemu nie bylo Autumn.Widocznie jesien jest malo italodisco.Tak,bo tutaj wlasnie uslyszycie wczesne italo,troche disco i boogie.A wszystko slucha sie wysmienicie i dj Marco Trani(notabene nadal aktywny) zrobil to tradycyjnym discomixowym sposobem - nie przejscia najwazniejsze tylko selekcja .To chyba glowny problem dzisiejszych dj - puryzm zamiast dobrej zabawy..ale coz,to juz inny temat.

Tak czy siak,zakup bardzo udany,jednak slychac bardzo lata 80te,ale tutaj to atut,mimo ze strona B odchodzi juz troche za bardzo w strone kiczowatego instrumentalnego italo typu rodem z drugiej polowy lat 80tych.Coz,nie ma idealow.

Tom Hooker - Talk With Your Body
Boeing - Dance On The Beat
Ritchie Family - I'll Do My Best (For You Baby)
Chemise - She Can't Love You
Joker - African

Marco Trani - Full Time Winter 2(Disco Mix)(1982)

Czas: 17:31

Disco zwyciezy.

P.S Wrzucilem to w jakosci 128,bo w 320 pewnie by nikt nie sciagnal,jak ktos chce moge zrzucic w 320,no problem.

wtorek, 30 września 2008

Ahzz - New York moving (1981)


Mam wielka slabosc do instrumentalnych numerow.W mojej wizji - 80% to muzyka,20% wokal.Chociaz te procenty zmieniaja sie bez reguly.Nie koniecznie musza to byc numery z eurodisco,ktora przoduja generalni w wirtuozerii orkiestrowointrumentalnej.Czasem zdarzy sie jednak nieeuropejski rarytas.A tutaj mamy rarytas w pelnym tego slowa znaczeniu.

Utwor z poznej(nie oszukujmy sie ale 1981 to juz pozno!) epoki klasycznych nowojorskich brzmien,prawie 8 minutowy numer ,ktorego to na ludzie na stronach tematycznych opisuja jako ULTRA RARE.A wierzcie mi,w ich ustach to duzo znaczy.Moze niektorych nudzic,to logiczne,instrumentalne disco trzeba po prostu lubic.Ale sprawdzic trzeba zawsze,taka mam zasade.


Sama wytwornia tez do lezacych w kazdym empiku nie nalezy.Nowojorskie Land of hits wydalo pod koniec dekady kilka rzadkich juz teraz bardzo plyt glownie z instrumentalnymi numerami jak ten i raczkujacym wtedy discorapem.Chcialbym miec.Wszystkie.

Swoja droga,ciekawe kto ma te wszystkie ultra rary?Rozsypaly sie juz w proch,zginely,gnija gdzies w piwnicach,domach,a moze wszyscy kolekcjonerzy juz je wykupili?Tego sie nie dowiemy jeszcze dlugo,jedno jest pewno - Dimitri na pewno ma.Ja chwilowo nie.Chwilowo.


Ahzz - New York moving (1981)

Disco zwyciezy

poniedziałek, 29 września 2008

Bebu Silvetti - Voyage of no return (1977)


Mysle ze to zadna nowosc dla ludzi troche w temacie.Absolutnie zaden rare(chociaz plyte kupic nielatwo u NAS),aczkolwiek niesamowity klasyk .

Bebu Silvetti wydal poczatkow wielki salsoulowy hit "Spring Rain"(w bardzo podobnej stylityce),po czym rok pozniej wydal album o tym samym tytule na ktorym znalazlo sie tez Voyage of no return.Plycie nie mozna nic zarzucic,jest to jedna z niewielu takich plyt na ktorych nie przesuwamy numerow(trzeba to oddac Silvettiemu ze na kolejnych trzech rowniez trzymal poziom,a odstep miedzy nimi byl stosunkowo niewielki!)

Doskonaly przyklad orkiestrowego disco easy listnening,ktore spokojnie mogloby sie pojawic na Cocktail Disco Dimitriego,doskonale partie.Salsoulowy klasyk niezyjacego juz Silvettiego wpisal sie juz na stale do kanonu arcydzieł disco.Zdecydowanie slychac tutaj reke Rafael Trabucchelliego - artysty od muzyki klasycznej.

Salsoulowy klasyk,zmarly w 2003 roku Silvetti zostawil po sobie klasyk ktory przetrwa bardzo,bardzo dlugo.
Podroz bez powrotu?No jezeli podroz tyczy sie tego kawalku to na pewno z powrotem.

Bebu Silvetti - Voyage of no return (1977)

Disco zwyciezy

P.S Swietna okladka.

niedziela, 28 września 2008

Amant - If there's love(1978)


Zauwazylem ze chyba za kazdym razem mam wieksza przerwe miedzy kolejnymi postami...niedlugo bede pisal co rok.Chociaz postaram sie czesciej.Zwlaszcza ze w przyszlym tygodniu mam zamiar wrzucic kolejna skladanke jak tylko przyjdzie do mnie jedna plyta ktorej szukalem od dawna(idzie i idzie cos..)

Ale dzis pora na Amant.Amant mysle ze juz wielu doskonale zna z genialnego numeru z mojej Top 10 - Hazy shades of love(pozwolilem sobie swego czasu nawet pociac go conieco zeby nie nudzil za bardzo)



Amant,produkt Raya Martineza to genialny album ktory nie ma slabych punktow..dlaczego?Bo na obu stronach mamy dwie kilkunastominutowe suity - jeden album,2 swietne numery - recepta na sukces.Plyta zostala wydana w 1978,natomiast ten singiel dopiero w 1979 ,napierw na 7"(co bardzo mnie dziwi),dlatego trzymajmy sie daty 1978.

Dzwiek od razu przypomina eurodisco spod najlepszych rak - Cerrone,Costandinos czy Don Ray,szybkie tempo,charakterystyczne chorki,smyczki i przejscia.Idzie sie pomylic momentami.Numer ktory ze spokojem moglby widniec na polce obok takich klasykow jak Love In C minor(Cerrone) czy I found love(Costandinos).Amant nie wydal nic wiecej oprocz tych dwoch klasykow(nie licze New York City nights z 1982 ktore jest baaaaaardzo slabe)ale czasem lepiej trzymac sie zasady ze lepiej mniej a lepiej.Zwlaszcza w disco.

Korzystajac z okazji zapraszam do odwiedzenia mojego kanalu na Youtube
http://pl.youtube.com/user/OssesTheDiscoKing , zamiescilem tam kilka kawalkow z Polish Disco,i pare innych rzeczy ..a reszta z czasem.


Amant - If there's love(1978)

Disco zwyciezy.

P.S Osses Sound - Rare disco gems Vol.4 juz wkrotce!

niedziela, 6 lipca 2008

Gino Soccio - Hold Tight (1981)

Kupilem sobie ostatnio 3 plyty Gino Soccio.Ot tak,w sumie specjalnie nie bylem napalony,licytowalem co innego,a tutaj ustawilem jakas smieszna cene.No i jak to bywa w zyciu,dziwnie wyszlo - tamte rzeczy poszly za jakies astronomiczne pieniadze,a to za grosze.I w sumie dobrze sie stalo bo to klasyk ktory jakos mi zawsze umykal.Sam nie wiem czemu.

Nie wiem czemu bo to rewolucjonista i przejsciowiec ,jeden z niewielu.Duza analogia do Jacques Petrusa - gladkie "bezbolesne" przejscie z disco do italo - bez czizu i tandetnych syntezatorow rodem z Sabriny czy niektorych rzeczy z ZYX records.

Zastanawialem sie ktory numer wrzucic..bo z dosc bogatej kilkuplytowej dyskografii(solidnej bardzo) wiekszosz nadawalaby by sie tutaj.Postanowilem losowa na Hold tight .A na pewno w przyslosci zagoszcza tez inne.

Warto tez,oprocz solowej tworczosci sprawdzic dokonania Kebekelektrik - a wlasciwie jednej plyty,ciekawy koncept,chociaz juz troche mniej moze przyswajalny i luzny.Ciezko dostac w sumie.
Ale najpierw posluchajcie sobie Hold Tight.

Gino Soccio - Hold Tight (1981)

Disco zwyciezy

sobota, 28 czerwca 2008

Chaka Khan - Fate(1981)

Stardust - Music sounds better with you.Wszyscy to znaja.A jak ktos nie zna to chyba przez ostatnie 10 lat byl na emigracji w Tuvalu.Albo jego ignorancja siega zenitu.Jeden z najlepszych discohousowych one-hit wonderow wszechczasow.Jezeli nie najlepszy.Przez kolejne lata stal sie inspiracja dla samplowanego z disco house..i jest do dzis.Twor Bangaltera ,Braxa i Diamonda na wokalu nie nudzi sie nigdy,a jego intro zawsze wywoluje szal na parkiecie.I na dodatek ten teledysk..Krol.

Ale zaraz,co to ma wspolnego z Chaka Khan?Pomylka jakas?Nie sadze.
To co zaraz uslyszycie(mysle ze tez znacie ,ale ..) to wlasnie oryginal z 1981.Ponownie zakochacie sie w stardust..smacznego.Zaden rare,ale zawsze warto przypomniec.

Chaka Khan - Fate(1981)

Disco zwyciezy

piątek, 27 czerwca 2008

Charanga 76 - Music Trance (1979)


Czasem blogoslawie allegro.Chociaz czesciej przeklinam kiedy to ktos snajperem przelicytuje mnie w ostatniej sekundzie o 1zl...ale coz,zycie.Tym razem bylo inaczej..Byla sobie aukcja,nikt nie wchodzil ,nikt nie chcial..i tym sposobem wpadlo do mnie rare latin disco za cale 6zl..a z tego co sprawdzilem jest warta jakies 22 razy wiecej.Slabo?nie sadze.

Charanga 76 to swietny przyklad na to ze covery amerykanskich disco klasykowa moga niszczyc.W 1979 rok(ten rok..!) wydali plyte "No nos Pararan" ,tytul tez byl tez glownym singlim..No nos Pararan to nic innego jak "Ain't No Stopping Us Now"McFaddena i Whitehead,moim zdaniem lepszy niz oryginal(patrz:Disco Forever by Dimitri).Zcoverowali tez My forbidden Lover Chic ,We are family Sister sledge i Good times.Wszystkie slyszalem,wszystkie trzymaja poziom..Na plycie znajduje sie tylko jeden autorski numer - C-U-B-A is Cuba.Natomiast Music Trance ktory zaraz uslyszycie nie znalazl sie na tej plycie,dziwne to strasznie w sumie.Ale cale szczescie znalazl sie na mojej polce z czego sie bardzo ciesze.

Na uwage zasluguje tez w jakie wytworni bylo to wydane - TR Records.Wytwornia ktora wydala pare discolatino plyt ale za to jakich - Milton Hamilton,Charanga oraz Linda Leida.Bardzo trudne do zdobycia rzeczy - Milton to juz w ogole zapomniej..pewnie wyszlo 5 sztuk z czego 3 leza u Dimitriego a 2 u Joey Negro..

Na 12" jest z dwoch stron ten sam numer,niby w jakis mixach ale duzo sie to nie rozni.Specjalnie dla Was wersja z side A.

Smacznego

Charanga 76 - Music Trance (1979)

Disco zwyciezy.

Lorraine Johnsson - The more i get the more i want (1977)


Kupiłem ostatnio sobie płyte Lorraine Johnson.A dokladnie "Learning to dance all over again".To druga i ostatnia płyta Lorraine.Ale co jest najsmieszniejsze,na okladce jest jakas blond Pani i przez chwile jak ktos zna np."Feed the flame" z pierwszej plyty to moze niezle zwatpic ze ktos kto tak wyglada moze miec tak czarny glos..na szczescie to tylko male oszustwo.W tamtejszych czasach 90% okladek to wlasnie twarz wokalisty,dlatego uwazam to za ciekawostke.Ale dosc bzdur,bo tak wlasciwie to utwor bedzie nie z tej plyty.

A bedzie z plyty pierwszej - "The more you want" z 1977 roku,ktora kupilem tam kiedys dawno ale w stanie raczej srednim,dlatego wrzucam mp3 ,a nie rip.Dzielo duetu McFadden/Whitehead(ile oni tych hitow napisali?),zapisalo sie na stale w kanonie klasykow disco jako jeden z dwoch hitow Lorraine obok "Feed the flame".Co prawda Teddy Pendergrass robiac cover osiagnal teoretycznie wiekszy sukces ale...my wiemy swoje!

Lorraine nagrala dwie plyty,nie byly to majsterszczyki ale tez nie mozna powiedziec ze byly slabe.Wydaje sie ze brakowalo jej troche dobrych producentow,bo na teksciarzy nie mogla narzekac,ale mysle ze taki np Dexter Wansel by tutaj zawojowal.Tak czy siak "The more i get the more i want" do historii przeszedl a tacy ludzie jak Dimitri na swoich skladankach nie dadza nam o nim zapomniec..Super numer i tyle.


Lorraine Johnsson - The more i get the more i want (1977)


Disco zwyciezy.

niedziela, 22 czerwca 2008

Gepy & Gepy - Body to body (1979)


Angielski jezyk ma pare fajnych okreslen ktore czasem ciezko wyrazic w naszym pieknym jezyku.Jednym z nich jest okreslenie -obscure.I nie chodzi tutaj o negatywna konotacje tego slowa..zawsze lepiej jest powiedziec obscure niz RARE bo rare juz chyba jest passe.Wlasnie takim obscurem jest Gepy&Gepy - Body to body.

Wydany w 1979 roku album,jest ciezkim do znalezienia kaskiem,rzecza w stanach praktycznie nieznana,w Europie moze lepiej..jednak mysle ze ludzie z "epoki" kawalek "Body to Body" znaja doskonale.

Okladka mowi same za siebie.Gdybym nie wiedzial co to jest,widzac ja w sklepie ,i patrzac ktory to rok ,od razu bym ja wzial - bo krzywdy nie zwiastuje!.Dionizyjskie wcielenie europejskiego Barry Whita wylaniajacego sie z wody niczym jakas postac mityczna.Piekne.

A sam kawalek?Wsrod forumowicz www.diggin.pl jest on juz raczej znany i doceniany(tak sadze).Wy ,ktorzy jeszcze nie znacie,bedzieci mieli okazje zaraz sami ocenic jak ten downtempowy disco klasyk ze spacedisco dzwiekiem na wstepie i wolnym spiewem Wam sie spodoba.Italo disco ?Owszem.Ale z Italodisco w powszechnym tego slowa znaczeniu majace tyle wspolnego co mniej wiecej zespol piesni i tanca mazowsze z Vaderem.Prawie.

Jezeli o mnie chodzi - top 25.Na pewno.A moze nawet Top 15.Szal na sali i w domu o 3 rano samemu tez.

Gepy & Gepy - Body to body (1979)

Disco zwyciezy.

sobota, 14 czerwca 2008

Atmosfear - Motivation(1980)


Nie moge.No nie moge i zarazem nie mam czasu zeby sie zabrac za pisanie postow.Skladanka po długim czasie w końcu zagościła.Jaki efekt,oceniliście sami.Przeszukujac jednak ostatnio klasyki wpadlem na fakt iz nigdzie ,ani na skladankach ani tutaj na blogu nie wrzucalem jazzdiscowego klasyka jakim niewatpliwie jest.....Atmosfear.

O Atmosfear nie wiadomo raczej za duzo..No w Polsce to juz na pewno nie.Panowie sprzedali 100000 kopii singla Motivation(ich debiutem byl jednak fajny numer troche cosmic disco - Dancing in outer space),w 80tym roku wydali bardzo dobry ,łączący wiele stylów album En Trance(polecam i chetnie kupie:))i pozniej w latach 80tych mieli pare lepszych chwil ale raczej bez rewelacji.

Na uwage zasluguje lider i zalozyciel - Andy Sojka(zmarly po wieloletniej chorobie w 2000 roku)To wlasnie on odkryl i wymyslil nazwe dla Level 42 - grupy ktorej raczej tutaj nie musze nikomu przedstawiac,zwlaszcza fanom basowych uniesien.


Wielokrotnie samplowany,remixowany i umieszczany na składankach(vide:Night at playboy mansion Dimitriego),progresywny jazzdiscowy klasyk,raczej nie do znalezienia w kazdym empiku.Wciaga jak narkotyk,uslyszycie sami.


Atmosfear - Motivation

Disco zwyciezy.

czwartek, 22 maja 2008

Osses Sound - Rare Disco Gems Vol.III


Na wstępie chciałbym uprzedzic wszystkich że nie jest to raczej składanka typowo imprezowo hitowa(jak np.Disco Zwyciezy CD1).

Jest to raczej kompilacja utwórow średnio lub w ogole nie znanych,często nie znajdujących sie w kanonie "Disco Classics".Tego nie usłyszycie w RadiuZet aka "Czułe granie" czy nawet imprezce radia eska.Powiem więcej-wątpie że gdzieś w ogóle kiedykolwiek...

Jest tu i euro i troche Moroderowskiej elektroniki,gay-anthem,progresywne rockdisco jak i mariaż disco z Northern Soulem i troche klasycznego brzmienia.Myślę że sami dojdziecie co gdzie wsadzic.


Teraz jeszcze krótko po kolei i zapraszam do ściągania:

1.Najbardziej znani ze swojego wielokrotnie samplowanego Feel the
Need,Detroit Emerelds nagrali taki przyjemny soulowy numer....Myśle ze napis na płycie :A TOM MOULTON MIX wystarczy żeby zarekomendować.

2.Ikona gejowskiej sceny disco z końca lat 70tych.Nie Sylvester a Theo Vannes w swoim 9minutowym popisie.Mniej czizowy niz jego hit singiel "as long as its love".Myśle że się nadaje.

3.Moroder i koleżanki.Czyli ekipa od "Get on a funk train" w numerze do którego mam niewątpliwy sentyment ,a to przez jego wysamplowanie w przez Felixa Da Housecata do utwóru Cosmic Pop parę(2001?) lat temu.Jak dla mnie miód.

4.Raczej nieznana grupa Camouflage w troche Salsoulowskim stylu..Na pewno najlepszy numer z płyty Disco Symphony.

5.Jedna z droższych używanych płyt jakie kupiłem.I jeżeli mam być szczery to troche nie warta wydanych 90zł.Krótko mowiąc - świetny singiel,reszta nie.Za całośc odpowiedzialny Trevor Rabin (Yes).Co zresztą troche słychać bo typowe brzmienie to nie jest.

6.Chyba najbardziej znana grupa i numer na tej płycie.Do Musique nie można sie przyczepic..Zarówno pierwsza jak i druga płyta z której to właśnie ten numer pochodzi jest dobra od początku do końca.Co -jak wiemy-w przypadku disco biznesu jest rzadkością.

7.Absolutny imprezowy powerplay,myśle że jedyny na tej płycie.Klasyka eurodisco i jeden z moich numerów z TOP 10.Myślę że wyląduje u paru osób na repeacie.

8.Ktoś mi powiedział że ten numer lepiej brzmiałby w instrumentalu....Coż,może.Ale mimo swojego niewątpliwogo czizu to najlepszy numer Juveta z płyta Got a Feeling.I wcale nie jest to 15 minutowa "I Love America"

9.Love De-Luxe to paradoksalnie projekt człowieka którego uwielbiają funkowcy ,nie wiedząc o nim zazwyczaj nic.Mowa tu o Alanie Hawkshaw.Nadal nic?The Mohawks.I myśle ze każdy zna the Champ .Jednak ten 10 lat późniejszy projekt pokazuje geniusz producenta który to przebrnał przez wszystkie gatunki bezboleśnie.

10.Nazwa utworu idzie w parze z jego ostatnią pozycją na płycie.Ruth "Silky"Waters śpiewa że już nigdy nie bedzie tak samo...No niestety,z disco już nie.I tu konkurs - ok 3.20 słychać pewien bardzo znany sampel,kto wie kto to ukradł pare lat temu? :wink:

To tyle.

Zapraszam do sciągania.

http://www.sendspace.pl/file/XlIMkP3F/

P.S Z góry przepraszam za jakość - Ruth Waters dużo przeszła....:roll:



osses
osses@onet.eu


Disco zwycięzy.

niedziela, 27 kwietnia 2008

Funkoff & Osses w Kamforze - 2 maja ! ! !

Zapraszam wszystkich na szał disco z udzialem Funkoffa i z pomoca mojej skromnej osoby.Oto news o imprezie:



W sam środek długiego weekendu majowego, pomiędzy Świętem Pracy, a Świętem Konstytucji, 2 maja koniecznie się wybierz do wrocławskiej Kamfory.

Przybędzie ze stolicy Funkoff. Urodzony w Trójmieście muzyczny zapaleniec, DJ, kolekcjoner winyli, dziennikarz. Funkoff w swych eklektycznych setach znakomicie lawiruje między wszelkimi odmianami najzdrowszego disco, a korzennymi rytmami latynoskimi, jak i afrykańskim funkiem. A i dancefloor jazzu na pewno nie zabraknie.


Towarzyszyć mu będzie ze swoją pasją oraz unikatową kolekcją winyli Osses, znany jako King
Of Disco, autor najlepszego polskiego disco bloga http://king-of-disco.blogspot.com

Obaj panowie działając w kolaboracji wypuścili już internetowym sumptem rewelacyjne kompilacje: z zagranicznymi disco rarytasami "Osses Sound: Disco Zwycięży" oraz z polskimi zapomnianymi melodiami "Polish Disco Volume 1". Teraz pierwszy raz zagrają wspólnie imprezę.

Będzie tanecznie, będzie gorąco!


Funkoff bezgranicznie zakochany w muzyce kolekcjoner płyt winylowych z Trójmiasta. Zafascynowany przeróżnymi gatunkami. Bez ustanku wyszukuje kolejne perfekcyjne nagrania, które mają za zadanie przynieść radość tańczącym. Wykopane tu i ówdzie dźwiękowe perły prezentuje regularnie szerszej klubowej publice w Krakowie, Poznaniu, Trójmieście, Zielonej Górze i Wrocławiu. Nieważne czy jest to akurat nowojorskie podziemne disco z epoki czy zimne elektroniczne nagrania z lat osiemdziesiątych. Czy czarny jak smoła nigeryjski afrobeat a może wczesne, nieskażone tandetą, produkcje housowe z Detroit i Chicago. Efekt jest jeden: tłum zjednoczonych urodziwych dziewcząt i eleganckich chłopców bezpretensjonalnej zabawie.



Osses
- pochodzący z Poznania koneser i ambasador muzyki disco w Polsce, maniakalny kolekcjoner rzadkich winyli. Autor najsłynniejszego polskiego disco-bloga http://king-of-disco.blogspot.com . To w jego w głowie powstaje cykl internetowych kompilacji z muzyką disco "Osses Sound".

Organizator: www.99promo.pl

Linki:

http://www.lastfm.pl/event/584817

http://diggin.pl/forum/viewtopic.php?t=3474



Kamfora, Wrocław

ul. św. Antoniego 24c

start 21
tax 4.99 zł



Zapraszam ,2 maja Disco na pewno disco zwyciezy w Kamforze!

niedziela, 13 kwietnia 2008

Co dalej?


Dwa miesiace.Dwa miesiace i cztery dni minely od ostatniego posta.Dlugo?No takiej przerwy na pewno jeszcze w mojej krotkiej blogowej karierze nie mialem.Trudno moze w to uwierzyc ale nie mialem na to kompletnie czasu i to jest glowny i jedyny powod.Jednak,nie ma absolutnie zadnej takiej możliwosci zebym przestal prowadzic tego bloga i przestal dzielic sie tym o czym mam jakies tam pojecie(chociaz czytajac forum discomusic.com czesto czuje ze znikome ....)


Trudno wypalic z grubej rury i zaskoczyc czyms co wskoczyloby na Wasz "repeat" po takiej przerwie..I wlasnie z racji tego wstrzymam sie dzis z uploadem.Dlaczego?A to dlatego ze przygotowuje teraz pare rzeczy.I dopiero je cale mam zamiar wrzucic.

W momencie gdy to pisze wlasnie zgrywa mi sie cos co bedziecie mogli uslyszec na Osses Sound - Rare Disco Gems Vol.3.Na pewno nie mam zamiaru nia Was zanudzic.Bedzie troche klasycznego brzmienia,troche elektroniki i przejsciowego HiNRG.I jezeli kogos to interesuje ,bedziecie mogli uslyszec numer ktorego uzyl Dj Tonka 8 lat temu w Don't be afraid.Mysle ze kazdy chcac nie chcac zna ten numer,a mysle ze wielu on sie dobrze kojarzy.


Co dalej?W przygotowaniu mam tez skladanke Osses Sound - Cocaine Disco,czyli downtempowe disco klasyki....Niczym z tajnego pokoju w Studio 54 z czerwonymi kanapami i rozowym swiatlem.Powtorze tam jeden numer z bloga bo bez niego to nie mialoby sensu.....ale mysle ze to wielkie wykroczenie z mojej strony nie bedzie.


Odpowiadam na pytania odnosnie Polish Disco vol.2 - BEDZIE.Wrzucajac jedynke mielismy juz taki zamiar i nie spoczniemy zanim nie zrobimy dwojki.Ale to wymaga czasu.Czasu i dziesiatek kupionych i przesluchanych plyt.Szukanie disco w polskiej muzyce to troche jak igly w stogu siana..Ale skoro na jedynce sie w miare udalo(udalo?) to mysle ze teraz tez damy rade.Polowa juz na pewno jest.Intro tez juz zgrane..Cierpliwosci.Jak Funkoff i ja znajdziemy troche wolnego czasu ,na pewno uslyszycie!
To tyle na dzis.

Pozdrawiam wszystkich cierpliwych !Do niedlugo.


I pamietajcie ze....

Disco zwyciezy.

sobota, 9 lutego 2008

Polish Disco - Funkoff & Osses (2008)

Ta sładanka istniała w naszych umysłach juz od dłuższego czasu.Początkowo ciężko nam było wynaleźć numery których po 10 sekundach nie zmieniałoby się na inne ale udało sie myśle jakoś.Troche poszukiwań,troche płyt i poszło.Nawet zostało troche na druga.Czas pokaże.

Wiecej nie pisze bo Funkoff ujął to doskonale. A ujął to tak:

Tytuł składanki jest pewnym uproszczeniem. To nie jest składanka z disco, prędzej z muzyką rozrywkową inspirowaną stylistyką disco. W Polsce, podobnie jak w pozostałych krajach bloku wschodniego, i na dobra sprawę w większości europejskich krajów, żadnej „disco” czy nawet „funkowej” sceny przecież nigdy nie było. Mieliśmy jednak wystarczająco wielu zdolnych muzyków którzy chcieli spróbować swoich sił w najmodniejszej wówczas na świecie stylistyce.
Dość szybko zaczęli stosować brzmienia i rozwiązania aranżacyjne zasłyszane na importowanych zza „żelaznej kurtyny” amerykańskich płytach. Obok oryginalnych utworów zaczęły pojawiać się również covery największych hitów ze zmienionymi polskimi tekstami. Większość z tych nagrań nie trafiła do świadomości Polaków. Zwyczajnie wyprzedziły swój czas. Afirmująca życie muzyka disco nie była zbyt dobrym podkładem dźwiękowym pod rozterki typowego mieszkańca PRL próbującego ułożyć sobie egzystencję w „realnym socjalizmie”. Kontestującym system kojarzyła się z pro-reżimową szmirą obecną w telewizji.

Minęło prawie 30 lat od momentu powstania tych nagrań. Zmienił się ustrój, zmienił się ich kontekst. Na tle obecnie lansowanych zjawisk polskiej muzyki rozrywkowej stare utwory Haliny Żytkowiak czy zespołu Aura jawią się jako powalające świeżością i błyskotliwym pomysłem wyśmienite taneczne nagrania, choć może niekiedy w urokliwy sposób kiczowate. Oceńcie zresztą sami - przed Wami składanka z polskim disco.
Tracklist:

1971 - 01 - Sygnał Dyskoteki Polskich Nagrań (Intro)
1979 - 02 - Alex Band - Ajoka (Eltron John Re-Cut)
1979 - 03 - Vox - Ale Feeling
1978 - 04 - Halina Żytkowiak - Chwila Chwilę Trwa
1979 - 05 - Poznańska Orkiestra Rozrywkowa PR i TV - Wygrany Mecz (Funkoff Re-Edit)
1980 - 06 - Aura - Autostrada
1980 - 07 - Ewa Kuklińska - Pokochaj Mnie
1978 - 08 - Chorus & Disco Company - Discoland
1980 - 09 - Aura - Z Nami Się Baw
1980 - 10 - Ewa Kuklińska - Mój Azyl
1981 - 11 - Zbig Górny & His Orchestra - Magma Ziemi
1982 - 12 - Laboratorium - Blue Light Pilot (Live)
1979 - 13 - Zdzisława Sośnicka - Nuda
1983 - 14 - Dwa Plus Jeden - XXI Wiek
1980 - 15 - Bob Roy Orchestra - Błyskoteka
1980 - 16 - Urszula Sipińska - Weź Kolorowy Film
1981 - 17 - Zbig Górny & His Orchestra - Meczbol



Polish Disco - Funkoff & Osses (2008)

Cóż moge więcej napisać?

Disco zwycięży.

niedziela, 3 lutego 2008

Universal Robot Band - Disco Trek (Star Trek Theme)(1978)


Ogladalem dzisiaj Startreka.Nemesis czy jakos tak.Calkiem fajne.Nie wiem czy miesci sie on w kanonie Startrekowych produkcji czy moze jest skaza na calej sadze-nie znam sie.Moja wiedza o startreku konczy sie i zaczyna mniej wiecej na tym ze byl Spock,Klingoni ,Pickard Enterprise i Voyager.No i ten slepy i android Data.I to by bylo na tyle.Wiec nie pytajcie-zainteresowanych odesle to znajomego ktory ma to wszystko w malym palcu.

Ale mysle ze troche lepiej znam sie na disco,wiec raczej o tym ten temat.

Universal robot band to dzielo genialnego i bardzo plodnego tria-Greg Carmichael-Patrick Adams-Leroy Burgess.Ich najbardziej znanym utworem byl raczej Dance and Shake your tamburine z plyty o tym samym tytule,warto sprawdzic.O grupie przypomnial niezastapiony Joey Negro na Disco Spectrum czyli pozycji opowiazkowej.O dokonaniach kazdego z Panów z tria moznaby pisac wiele(Caprice,Bumblebee unlimited,Convertion,Cloud One,Musique,Wish,Logg - to nie wszystkie projekty w ktorych maczali palce,warto sprawdzic,brac w ciemno) i na pewno utwor ktory posluchacie ponizej nie jest ich najwiekszym osiagnieciem.

Nie wrzucam tego jako wielkie dzielo,jako klasyk disco.Raczej jakos ciekawostke i kolejny przyklad dosc szeroko rozumianego i czesto mylonego z pozniejszym italo ,Cosmic Disco.

Jezeli podobalo Wam sie Star Wars Meco to na pewno i ten instrumental przypadnie Wam do gustu.

Aha,utwor pochodzi z plyty - Freak in the light of moon wydanej w 1978 w Red Greg'u,wytworniu wlasnie Grega Carmichaela.Swoja droga,nie wydawali zlych rzeczy wiec plyty oznacz

Universal Robot Band - Disco Trek (Star Trek Theme)(1978)


Disco zwyciezy.

sobota, 2 lutego 2008

Frisky - You got me dancing in my sleep (1979)


Zainspirowany poprzednim postem,stwierdzilem ze musze wrzucic kolejne dzielo duetu Dillard Boyce.

Co tu duzo mowic-panowie mieli reke i ucho do tworzenia hitów.Plyta Frisky to 4 ,wszystkie okolo 7mio i 8mio minutowe utwory(stawiam teze ze takie LP wychodzily najlepie-patrz Cerrone,France Joli,itp) ktorym to nie mozna zarzucic absolutnie nic.No moze oprocz glupiej dosc nazwy jednego - Tutty Frutty Booty (Is Good When Its Hot).Ale to raczej nagminne w tych czasach.Wydany w 1979 roku w Vanguardzie krazek zrobil dosc duze zamieszanie na parkietach.Richie Kaczor grywal Frisky.To chyba wystarczajaca rekomendacja?Chyba tak,na pewno.

Frisky - You got me dancing in my sleep (1979)

Disco zwyciezy.

środa, 30 stycznia 2008

Constellation Orchestra - Perfect Love Affair(1978)


Tempo w jakim tworze tego bloga ostatnio,moznaby porownac to tempa budowy polskich autostrad.Z jedna mala roznica.Moj posuwa sie chociaz troche.Na przyklad teraz.

Jakies 2 lata temu zrobilem lekki reedit numer Constellation Orchestra.W sumie reedit to duzo powiedziane,raczej skrocilem go o jakies 3 minuty i zostawilem to co najbardziej mi sie podobalo ,bez troche denerwujacego motywu z wymawiana po francusku kwestia..Ale lata minely,tamten reedit sie gdzies zapodzial a chwilowo nie mam ani czasu ani weny zeby zrobic nowy,dlatego uslyszycie klasyk z Prelude w pelnej wersji.


Dzieło duetu Dillard & Boyce odpowiedzialnego za takie klasyki jak Lorraine Johnson - Feed the flame czy Frisky - you got me dancing in my sleep ,pochodzi z 1978 roku i na pewno wpisuje sie w kanon.Kanon disco klasyków spod znaku nieYMCA.Ponad 7 minutowy utwor z wyraznym soczystym bitem,wchodzacym pianinkiem,i masa instrumentow na pewno wpadnie Wam w ucho po pierwszym przesluchaniu.Jezeli stwierdzicie ze jest za dlugi i instrumentalne partie w srodku Wam przeszkadzaja - to dobry objaw.Jezeli uda mi sie kiedys go znow przerobic na pewno go wrzuce.Tymczasem,zostawiam Was z Constellation Orchestra,preludowym klasykiem z 1978.Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy.

Constellation Orchestra - Perfect Love Affair(1978)

Disco zwyciezy.

sobota, 19 stycznia 2008

Coffe - Purpose (1982)


Robilem kiedys na uzytek wlasny,edukacyjny i forumowy taka skladanke ,rozne utwory.Inaczej-rozne disco utwory.Wsrod nich znalazlo sie wtedy Coffee.I z dziesieciu numerow na plycie ,ludziom ten podobal sie najbardziej.Mnie rowniez.Postanowilem jednak nie wrzucac tej skladanki bo jak ja teraz przesluchalem to jakos nie wydala mi sie wystarczajac dobra:)Puryzm.

Utwor pochodzi z plyty Coffe - Second Cup z 1982 roku.Nie jest to raczej zaden klasyk,plyta nie jest wielka rzadkoscia a Coffe wybitnym zespolem raczej nie byly.Wydaly 2 plyty- Slipin and drippin i powyzsza.Tej pierwszej nie slyszalem,przyznam,ale podejrzewam ze jest bardziej funkowa.

Panie pewnie nie nagralyby nic gdyby nie fakt ze spiewaly w chórkach Kool and the Gang ,na plycie Celebrate.A jak wiemy z doswiadczenie-panie ktore spiewaly w chorkach zazwyczaj wtedy nagrywaly potem plyty..
Utwor jest przyjemny,nie wymagajacy,nie nudzi sie raczej.I do domu i do mp3ki i do auta i na pielgrzymke.Tak wiec-zapraszam do sciagania.

Coffe - Purpose (1982)


Disco zwyciezy.

Chantal Curtis - Get another love(1979)


udowadnia ze nie Kamień milowy.Tak krótko okreslil bym ten utwor.Get another love jest tak genialnym disco utworem ze kazdy,absolutnie kazdy ktokolwiek chcialbym miec z ta muzyka wieksza niz telewijnastycznosc-powinien go znac.Nagrany w 1978 roku,w Nowym Jorku album tej francuskiej wokalistki o ktorej nie wiadomo praktycznie nic,po prawie dokladnie 30 latach podczas sluchaniapostarzal sie ani troche.Tytulowy utwor przerabiany byl wielokrotnie,ostatnimi czasy przez niejaka pania Karly Brown.Po prostu deephousowy Cover.Artystka jednego albumu ale za to jakiego!Potem zaginal o niej raczej....a szkoda.Kolejny zmarnowany disco talent.Doscczesty proceder w tamtych czasach.

Co ciekawe- Chantal nagrywala dla West Endu pod pseudonimem Michele(Can you feel it w remixie Toma Moultona na przyklad)Musze przyznac ze dowiedzialem sie o tym stosunkowo niedawno.Ot taka ciekawostka.

W 1986 roku Chantal zostala zamerdowana przez swojego owczesnego chlopaka.Smutne to dosc.Niech spoczywa w pokoju.Gdziekolwiek jest.

Chantal Curtis - Get another love(1979)

Disco zwyciezy.