czwartek, 15 stycznia 2009

Amanda Lear - Blood and Honey (1977)

Uwielbiam Amande Lear.Serio.Ale to taka typowa kontrowersyjna gwiazda - kochasz,albo nienawidzisz.

Modelka,aktorka,kochanka,muza i do tego piosenkarka.Dziewczyna z okładki Roxy Music,kochanka Bowiego i muza Daliego.Całkiem niezła w sumie piosenkarka.I gdzieś mam czy była mężczyzną czy nie.Dietriechowska maniera wokalna pod disco produkcje to moim zdaniem jeden z bardziej oryginalnych konceptów tamtej ery.Niestety ,częsta nieznajomość całej twórczości,i ograniczanie się do "Enigmy" z reklamy Kinder Bueno dyskredytuje Amande Lear.A nagrała kilka naprawdę porządnych płyt.O ile można nie cierpieć jej głosu ,to ani o tekstach ani o stronie muzycznej( o którą to byle kto nie dbał) złego słowa powiedzieć nie można.Mam tutaj na myśli oczywiście albumy z lat 70tych,bo późniejszych to nie mam ,a nawet nie słuchałem.Utwór "Blood and Honey " pochodzi z jej pierwszej,ale chyba nie najlepszej,płyty "I am photograph" wyprodukowanej przez Anthonego Moona(Orlando Riva Sound,Charisma) i Harolda Faltermeyera(na początku Donna Summer z Moroderem ,a później w latach 80tych oczywiście Gliniarz z Beverly Hills i Top Gun).Kolejne albumy takie jak," Never trust a pretty face","Sweet revenge" czy nawet "Diamond for Breakfest" z 1980 ,też są na pewno warte sprawdzenia i na pewno znajdziecie tam numery które Wam sie podobają.

Zastanawiałem się czy wrzucić "Queen of Chinatown" czy właśnie "Blood and Honey" ,ale postawiłem jednak na ten drugi i myślę ,że to lepsze rozwiązanie.

Amanda Lear - Blood and Honey (1977)

Disco zwycięży.