wtorek, 24 listopada 2009
Tangerue - Doin your own thing (1979)
Kanada - kojarzy się na dzień dzisiejszy chyba tylko z Celine Dion,liściem klonowym,hokejem i z tym że jest nad Stanami Zjednoczonymi.I nie wiem czy wynika to mojej ignorancji, ale raczej te rzeczy wymieniłbym na pierwszy rzut.
I kto by pomyślał że 30 lat temu Kanadam disciem stała dość mocno.Gino Soccio,France Jolli,The Raes ,Pat DeSario(Bombers,Bob-a-rela)Duncan Sisters, no i właśnie Tangerue.Lista mogłaby być dłuższa ,jednak skupiłem się na klasykach.
Po pierwszym usłyszeniu Doin your own thing ,od razu usłyszałem podobieństwo z France Joli..I nie myliłem się - za sekcje perkusyjna odpowiadał Miguel Fuentes - człowiek odpowiedzialny za jedna z moich ulubionych płyt - France Joli - France Joli(1979).Jakby tego było mało,słyszymy tu smyczki ekipy z The Ultimate Players - specjalistów od eurodiscowych brzmień i suit.Jak to wszystko razem brzmi?Fantastycznie.Ten 4 kawałkow LP(po raz kolejny sprawdza się moja teoria o tym,że 4 numerowy disco LP zazwyczaj nie jest słaby i jest to jedna z niewielu recept na sukces.
Projekt Tangerue wydał 2 płyt - druga jest już gorsza,(Strange Affair 1980) ,chociaż zawiera dość sympatyczny numer Don't stop the music,kiedyś do sprawdzenia na youtube,więc pewnie jest nadal.Tymczasem,kanadyjczycy w naparciu - Doin your own thing
Tangerue - Doin your own thing (1979)
Disco zwycięży.
P.S 2.39 - 3.08 = Disco heaven.
piątek, 23 października 2009
Romance - Tower of love (1979)
Pierwszy raz usłyszałem ten numer w secie Toma Savarese.Oryginalnym secie z 1980 roku notabene.Męczyłem go wtedy długo ale potem jakoś kompletnie wypadł z mojej playlisty.
Ostatnio jednak ,przy okazji pisania posta o Patti Brooks,przypomniałem sobie właśnie o tym wynalazku - Kolejnym albumie Simona Soussaina.
Korzystając z dobrodziejstwa internetu oraz mp3,sprawiłem sobie w szybkim tempie cały album,którego jakimś cudem nie miałem.Cóż mogę rzecz o albumie ?No album jest generalnie taki,że "Tower of love" to jedyny numer ,który mam odwagę Wam tu przedstawić.Bo o ile jeden cheesowy numer z piskliwym wokalem, (ale fajnymi smyczkami) jest do zniesienia,to cała taka płyta już nie.Słaba jest i tyle.Kolekcjonersko jak najbardziej,artystycznie już mniej bardziej.
Chociaż produkcyjnie nie jest zła i ma swoje momenty,to wokal odrzuca skutecznie.Co nie zmienia fakt,że "Tower of love" mi się (sam do końca nie wiem czemu) podoba,i dlatego właśnie go wrzuciłem.
Romance - Tower of love (1979)
Disco zwycięży.
P.S Ta płyta wydana w instrumentalu,byłaby jakieś 5 razy lepsza,vide utwór "Glad I met you"
czwartek, 22 października 2009
Pattie Brooks - After Dark (1978)
Dziś klasycznie,hitowo a na dokładkę trochę historii.
Utwór znany pewnie wielu osobom,pojawił się na rożnie ocenianej ścieżce dźwiękowej do filmu "Thank god its friday".Scieżce,która mimo że rewelacyjna nie jest,zawiera parę smaczków.M.in tytułowy utwór w wykonaniu Love and Kisses czy też Marathon - I wanna Dance.No i oczywiście Pattie Brooks.
Pattie nagrała cztery płyty ,nakładem Casablanki.którym nie można nic raczej zarzucić absolutnie.Mix disco,popu,soul i klasycznego balladowe r&b.Nie można nic zarzucić,ale też kamieniami milowymi nie były.Nie będe się wielce rozpisywał o płycie "Our Ms. Brooks" ,z której to właśnie pochodzi "After Dark".Nie będe też robił typowej blogspotowej masówki i wrzucał całej płyty -mocno zainteresowani i tak znajdą.Ciekawszą sprawą,związaną z tym numerem jest osoba producenta - Simona Soussaina.
O Simon Soussainie pisałem już chyba wielokrotnie.Bardzo charakterystyczny producent spod którego ręki wyszły takie rzeczy jak Arpeggio(np.Love and Desire) French Kiss(np.Panic) ,Shalamar,Pattie Brooks właśnie,oraz kilku innych mniej znaczących,dla dokładniejszych informacji polecam discogsa.Producent na tyle płodny,co kontrowersyjny w muzycznym środowisku.Wywodzący się z tradycji northern soulowych,dośc zamożny(prowadził własną firme odzieżową) ,posądzany był często o tzw. ripoff czyli w wolnym ,bardzo swobodnym tłumaczeniu - złodziejstwo muzyczne.Często właśnie z Northern Soulowych mało znanych otworów,o których to Pan Simon miał niesamowitą wiedzę. Niewielu myślę to wie,ale właśnie linie melodyczna i refren "After Dark" Pattie Brooks,Simon miał "ukraść z nagrania Shawna Robinson - My Dear Heart(1968).Ten kawałek możecie odsłuchać tutaj - Shawn Robinson - My Dear Heart.Ustalono niby że to oficjalnie cover,ale raz - mało kto o tym wiedział,a dwa - zarzucono Simonowi pójście na łatwiznę i zrobienie hitu z mało znanego utwóru (co notabene dzisiaj byłoby co najmniej śmieszne bo przecież 90% dzisiejszej ,popularnej "muzyki" to właśnie perfidny sampling/covery/złodziejstwo - jak zwał tak zwał).Jeżeli dobrze poszukacie,tych histori jest wiele.Obraz Simona jako bogatego playboya z tendencją do oszustw i różnych innych machlojek wydaję się nad wyraz ciekawy..Wielokrotnie czytałem też o jego kolekcjach Northern Soulowych 7" ,wartych kilka,kilkanaście tysięcy dolarów,które to często miał z dziwnych i średnio legalnych źródeł(Jest on podobno właścicielem osławionego siedmiocalowego singla Frank Wilson - Do I love you , którego z 3 kopii pozostałych na rynku,jedna została sprzedana za 37 tysięcy dolarów !).Dziś ,rzesza jego przeciwników jest całkiem spora ,a na dodatek ,nikt od wielu lat nie wie, gdzie sam Simon jest.Ile w tym wszystkim prawdy?Sam już nie wiem tego ja.
Mimo to,przez najbliższe kilka postów ,mam zamiar kontynuować dokonania producenckie tego właśnie Pana,i wtedy sami ocenicie czy Wam się ten styl podoba,czy raczej uważacie że stopień cheesu przewyższa Wasze zdolności akceptacji.Na dzień dzisiejszy ,chyba najbardziej znana produkcja Soussaina - Patti Brooks - After Dark.
Pattie Brooks - After Dark (1978)
Disco zwycięży.
P.S Pozdrawiam serdecznie wszystkich ,którzy przebrnęli przez te moje, dość przydługie wypociny.
poniedziałek, 19 października 2009
Yvonne Gage - Garden of Eve (1981)
Kolejna miła rzecz z 1981.Klasyczne boogie bez żadnych wynalazków.Wciąż aktywna na scenie artyska raczej R&B/soul,wydała nakładem Atlanticu ten właśnie singiel.Na stronie B singla ,downtempowy numer Tonight( I wanna love you) ,można sprawdzić,ale raczej klasyczny zamulacz.Poźniejsze rzeczy,to typowe 80's r&b ,tak więc - jak kto lubi.
P.S Ciekawostką jest,że często w internecie,utwór ten ,widnieje pod nazwą GARDEN OF EDEN - co jest oczywisćie błedem.
Yvonne Gage - Garden of Eve (1981)
Disco zwycięży.
P.S Ciekawostką jest,że często w internecie,utwór ten ,widnieje pod nazwą GARDEN OF EDEN - co jest oczywisćie błedem.
Yvonne Gage - Garden of Eve (1981)
Disco zwycięży.
wtorek, 8 września 2009
Gayle Adams - Love Fever (1981)
Jakbym się uparł,to mógłbym oprzeć swojego bloga praktycznie wszystko co wychodziło w Prelude.Jest tego mnóstwo i co nowego znajdę = killer.Bez wątpienia ,jeżeli chodzi o lata 1977-1983 ,Prelude jest w Top 3 jeżeli chodzi o moje ulubione wytwórnie,ale chyba już to pisałem.
Przy doborze numerów Gayle Adams,wybór nie jest specjalnie trudny.
Pani nagrała w Preludzie 2 płyty - "Gayle Adams" w 1980 i "Love Fever" w 1981.Z tego co wiem ,później coś tam nagrywała ale lata świetności miała już za sobą.Jakie są te albumy?Trudno powiedzieć.Najlepiej chyba będzie napisać ,że przyzwoite.Szału nie robią,ale posłuchać można i czasem nawet miło.W moim subiektywnym odczuciu,album "Love Fever" ,z którego to właśnie usłyszycie tytułowy utwór (notabene największy jej sukces) jest lepszy niż jej debiut..ale życze Wam obyście mieli okazję ocenić to sami - oczywiście z oryginalnych wydań na Prelude.Lepiej mieć,niż nie mieć.
Gayle Adams - Love Fever (1981)
Disco zwycięży
niedziela, 6 września 2009
Patrice Rushen - Haven't You Heard (1978)
Czasem ciężko wybrać jeden kawałek z obfitej dyskografii artysty.Szczeście w nieszczęściu,w disco zazwyczaj takiego problemu nie ma,bo większość największych bangerów to one-hit-wondery.Ale zawsze pozostaje jakieś 10 % artystów przy których to trzeba się długo zastanawiać bo by wrzucić.A tu mamy nawet artystkę.
Wokalistka,multinstrumentalistka,tekściarka...od najmłodszy lat związana z jazzem,gładko przeszła przez disco ere ,produkując i grająca na większości instrumentów na płycie "Patrice" z 1978 roku ,z której to właśnie pochodzi "Haven't you heard".Warto zatrzymać się przy tej płycie dłużej bo to kawałek dobrego discosoul grania/śpiewania.
Mimo iż chyba najbardziej znanym jej numerem jest "Forget me nots" rozsławiony przez Willa Smitha przy "Man in black",to jest wiele numerów które w wolnym czasie warto wysłuchać ,np.Music of the earth,you remind me ,Didn't you know czy też Where is the love.Na pewno słuchając wszystkich z nich,poznacie nowsze dzieła oparte na tych pięknych samplach..
Co ciekawe,Patricie jest nadal bardzo aktywna,jako Pani profesor,muzyk z np.Waynem Shorterem czy też dyrektor trasy Janet Jackson..Tak więc - krzywdy nie ma.
Patrice Rushen - Haven't You Heard (1978)
Disco zwycięży.
niedziela, 30 sierpnia 2009
Garçons - French Boy (Part 1) (1979)
Jak już zapewne kiedyś pisałem ,nie pałam wielką miłością do języka francuskiego,a co więcej ,raczej wielką niechęcią.Toteż wszelakie produkcje w tym języku ,wywołują u mnie dreszcze,i to bynajmniej nie są pozytywne dreszcze emocji.Dlatego ,za każdy razem kiedy podoba mi się kawałek w owym języku uznaje to za święto.A że ostatni okres obfituje u mnie w muzyczne niespodzianki i nawał bardzo dziwnych starych rzeczy,tak więc pora na ten wynalazek.
Wpadło mi to w ręce zupełnie przypadkiem.Nieznany mi wcześniej (komuś w ogóle znany ?)pięcioosobowy zespól z Francji,pięciu kolesi,jedna płyta,kilka lat później jeszcze jakiś marny singiel - sytuacja znana w tamtych i naszych czasach bardzo dobrze,onehitwonder to malo powiedziane.Sama płyta "Divorce" z 1979 jest płyta słabą i nie ma co tracić na nią czasu,Numer który usłyszycie poniżej ,jest jego jedyna(choć dyskusyjną) perełką.Zamieściłem wersję płytową,i krótszą bardziej przyswajalnąa ,dla nieprzystosowanego do dziwnych dzwięków ucha 3 minutową.Jeżeli o mnie chodzi to wokalu tutaj mogłoby nie być w ogóle.Ale podejrzewam że wersja instrumentalna nie istnieje,toteż wyjścia specjalnie innego nie ma.Warto przesłuchać jako ciekawostke,jako dowód że jednak oprócz Cerrone,Francja dokładała czasem do disco swoją cześć układanki.Polecam od 1:30 do mniej więcej 2:10 zwłaszcza.
Garçons - French Boy (Part 1)(short version)(1979)
Garçons - French Boy (Part 1)(album version)(1979)
Disco zwycięży.
P.S Jeden z członków Garcons,niejaki Patrick Vidal,jest podobny jakiś wziętym ochach djem obsługującym pokazy mody i inne chałturki..ot taka nic nie znacząca ciekawostka.
piątek, 21 sierpnia 2009
Donna Summer -Now I Need You & Working The Midnight Shift & Queen For A Day (1977)
Jak każdy człowiek ,mam kilka znienawidzonych pytań.Typu: "Jakiej muzyki słuchasz?" "Nagraj mi jakąś muzykę..!" - "Jaką?" "NO JAKĄŚ FAJNĄ!!!",oraz..."Jaki jest Twój ulubiony numer Donny Summer"...To jedno z tych pytań na które nie mam odpowiedzi.Jednak przyparty do muru ,wymieniłbym chyba trzy numery - 2 z nich usłyszycie poniżej,jeden mieliście już okazje słyszeć na moim blogu (Spring affair).
Tylko dlaczego, piszę, że usłyszycie dwa,a wrzucam trzy?No to jest już trochę dłuższa historia.Na początku ,miałem wrzucić tylko Now i need you,bo to chyba mój faworyt.Potem stwierdziłem, że wraz z Working The Midnight Shift tworzą naturalny ciąg muzycznych zdarzeń...Po kilku przesłuchaniach ,zdecydowałem się dodać jeszcze Queen for a day,i to zakończyłoby stronę B ,2płytowej płyty "Once upon a time" wydanej w 1977 roku.Płyty którą ktoś bardzo trafnie określił:
"An all-round good disco LP with some sort of modern-day Cinderella theme."
Ta dwupłytowa muzyczna wybuchowa instrumentalno-wokalna kolaboracja Donny Summer,Giorgio Morodera i Pete'a Bellote ,to moim skromnym zdaniem jedna z lepszych płyt.w dość obfitej(co normalne często w tamtych czasach) dyskografii królowej disco.Oczywiście na miejscu są tutaj argumenty ,że za długa,że kiczowata ,że przaśna...W 2009 roku może.Nie możemy dyskutować jednak o muzyce z tamtego okresu ,poprzez pryzmat naszych teraźniejszych poglądów ,trendów i gustów.Cała magia polega na zrozumieniu i wczuciu się w obecność w 1977 roku ,wtedy ta płyta wyda Wam się cudowna.Swoją droga,ciekawi mnie kiedy ostatnio wydał ktoś 2 płytowy album opowiadający jakaś spójną historie..Chociażby jednopłytowy.Jakieś typy?Może gdybym bardziej zagłębiał się w teraźniejszy przemysł muzyczny ,przyszłoby mi coś na myśl,ale w chwili obecnej - pustka.Nie wiem czy takich płyt się już nie robi ,czy ten koncept upadł, czy też wtedy nawet był fenomenem.Bo z tego co pamiętam, takie płyty nagrywał chociażby Pink Floyd,Budgie i kilka innych grup progresywnego czy też klasycznego rocka.Fenomen epoki czy przypadek?Naprawdę nie wiem.
Zostawiając w tyle te przemyślenia,pozostaje nam się skupić na stronie B ,pierwszej płyty albumu "Once upon a time".Strony na której to właśnie jak chyba nigdzie indziej ,duet Moroder&Bellotte dał sobie upust.Poszedł na całość z elektroniką której,nie oszukujmy się,ale w takiej postaci w muzyce disco można było szukać tylko i wyłącznie w Europie.Ewentualne przypadki producentów zza wielkiej wody są szczątkowe,ale chętnie wysłucham Waszych typów w tej kwestii.Te 3 numery to jedne z wielu (niestety) które chciałbym mieć w wersji instrumentalnej a to raczej średnio możliwe..Całe szczęście szepczące momentami i ekspresyjne wokale Donny nie działają na mnie bynajmniej jak płachta na byka,a wręcz przeciwnie.Nie wyobrażam sobie tutaj absolutnie nikogo innego.Jeżeli chodzi o poniższe 3 numery..W mojej prywatnej klasyfikacji stawiam Now i need you i Working The midnight shift na równi na podium.Queen for a day raczej niżej,bo jest już dośc a nawet bardzo cheesowy..ale jest integralną częscią drugiej strony płyty Donny ,i bez niego ten post nie powinien istnieć.Toteż prezentuję Wam tę trójce.Mam nadzieję że podzielicie moje zdanie i gusta.
Donna Summer -Now I Need You (1977)
Donna Summer - Working The Midnight Shift (1977)
Donna Summer - Queen for a day (1977)
Disco zwycięży.
czwartek, 20 sierpnia 2009
Gregg Diamond & Bionic Boogie - Tiger Tiger (Feel Good For A While) (1979)
Dawno nie pisałem,wiem.Kupiłem za to dużo płyt,dużo tez mi niestety przeszło koło nosa,miejmy nadzieję że wpadły w dobre ręce.Z mniej miłych rzeczy - padł mi wzmacniacz,nie wiem - NIE DZIAŁA.I jakoś od dluzszego czasu nie moge sie zabrac do zaniesienia go do jakiegos magik,a co za tym idzie ,egzystuje ostatnimi czasy na słuchawkach i bez gramofonu.A co za tym idzie dalej,30 płyt stoi i sie kurzy jeszcze nie przesłuchanych.Fajnie?Średnio,ale co robić ,życie.Dobrze że moge skorzystać chwilowo z dobrodziejstwa mp3,i to pewnie przez parę najbliższych postów.No chyba że udam się ze wzmaczniaczem we właściwym kierunku w najbliższym czasie,ale znając mnie - wątpie.
Do rzeczy.Zarówno Gregg Diamond w solowych projektach jak i Bionic Boogie pojawiali się już kilkukrotnie w moim blogu.Czasem jako osobny post a czasem w składance.Trudno się dziwić,bo świętej pamięci (zm.1999 rok) Gregg to jedna z bardziej płodnych i utalentowanych osób w tym biznesie.Zaczynając od Hot Butterfly(który w sumie nie jest numerem wybitnym,ale osiągnął spory sukces) przez własnie Bionic Boogie (chyba mój faworyt w tej wymieniance) a kończąc na jego największym sukcesie czyli napisaniu More,more,more dla Andrea True Connection.Jak wielu producentów/teksciarzy z tamtej epoki,jest dość rozpoznawalny (vide Jacques Fred Petrus czy duo Rinder&Lewis) co akurat jest bardzo dużym plusem,bo większość numerów jest po prostu dobra,i tyle.
Prezentowany poniżej Tiger Tiger,pochodzi z płyty o tym samym tytule wydanej w 1979 roku.Płyta dośc sympatyczna chociaż raczej nierówna i mało hitowa.Tiger Tiger to zdecydowanie najlepszy numer na płycie,dlatego nie będe zaśmiecał Waszych dysków resztą.Nawiąże tutaj do próśb o wrzucanie całych płyt - Jak już kiedyś pisałem ,CAŁYCH dobrych płyt disco tyle co kot napłakał.I często,bardzo często jedyne numery które da się słuchać to single..reszta jest po prostu bardzo średnia.Dlatego właśnie nie mam zamiaru robić masówki ,selekcja jest tutaj jak najbardziej potrzebna.Z własnego doświadczenia wiem ,że takie całe pościągane na potęge płyty zalegają tylko potem gdzieś w otchłani dysków twardych ,często nawet nie przesłuchane od początku do końca.Taka jest moja koncepcja,a jak wiadomo ,od koncepcji jestem tutaj ja.Trochę się rozpisałem,zatem dosyć już tego i zapraszam do odsłuchu.
Gregg Diamond & Bionic Boogie - Tiger Tiger (Feel Good For A While) (1979)
Disco zwycięży.
sobota, 13 czerwca 2009
Bill Brandon - We fell in love while dancing (1977)
Kiedy pierwszy raz usłyszałem "We fell in love while dancing" ,pierwsze co przyszło mi na myśl to "The more i get the more i want" w wykonaniu Lorraine Johnson(do posłuchania troche postów wstecz).I w sumie nie zdziwiłem się kiedy okazało się że nie dosyć iż to dzieło duetu Dillard&Boyce (Wielokrotnie tutaj wspominanych - Frisky, Constellation Orchestra,Saturday Night Band) to na dodatek wydane na jednym singlu w 1977 roku.
Poza wydaniem na 12tce,utwór znalazł się na na jedynej płycie Billa Brandona,której okładke widzicie powyżej ,czyli "Bill Brandon" z 1977 roku.
O samym Billu powiedzieć wiele nie można,jeden z wielu soulowych artystów ,spiewających raczej w chórkach czy jako drugie głosy.Typowy przykład one-hit-wondera.Co ciekawe,płyta mimo tego że raczej średnio znana,doczekała się w 2005 roku reedycji..w Japonii(gdyby wszędzie płyty były tak wydawane jak w Japonii,świat byłby zdecydowanie lepszy)
Miły ,wpadający w ucho i na pewno nie męczący numer,warto dodać do playlisty.
Bill Brandon - We fell in love while dancing (1977)
Disco zwycięży.
piątek, 22 maja 2009
Black Ivory - Mainline (1979)
Są takie utwory ,które zarówno teraźniejsi. jak i Ci dj'e z "epoki" upodobali sobie szczególnie.Każdy kto posłuchał trochę disco mixów ,zarówno tych nowszych jak i z lat 70tych i nawet 80tych,zna imprezowe wszędobylskie szlagiery.I nie da się ukryć .że w wielu z tych szlagierów,maczał palce Leroy Burgess.Człowiek orkiestra ,o którym miałem okazje pisać na tym blogu chyba niejednokrotnie.Nie będe się powtarzał,toteż więcej o Leroyu przeczytacie np.tutaj
http://en.wikipedia.org/wiki/Leroy_Burgess
Black Ivory ,to tak naprawdę jednak nie typowa grupa disco,a grupa soulowo r&b której udało się zaliczyć pare hitów w disco erze.Jednak na tych paru hitach ich disco kariera się zakończyła,nie dali rady gładko przejść z soulowych przyśpiewek do bardziej tanecznych rytmów..co do dziś mnie dziwi.Zostawili nam jednak Mainline.
Świetny,pochodzący z niezłej płyt Hangin' Heavy ,bardzo klasyczny numer który to Burgess razem z Patrickiem Adamsem stworzył zaraz przed zakończeniem współpracy z Black Ivory.Wielokrotnie samplowany(np.Phunky Data - Hard night) zarówno muzycznie jak i tekstowo,bo słowa "nothing is the same.." pojawiają się bardzo często. Jeden z tych numerów które nigdy się nie nudzą i zawsze porywają do tańca.Przed Wami,Black Ivory - Mainline.
Black Ivory - Mainline (1979)
Disco zwycięży.
poniedziałek, 18 maja 2009
Karen Young - Deetour (1982)
Bycie one-hit-wonderowym artystą ma swoje plusy i minusy.Z jednej strony,mogą mówić. że co to za artysta który nagrywa jeden hitowy numer i koniec.Z drugiej jednak strony ,lepiej czasem nagrać jeden a dobry,niż przez kolejne 10,20,30 lat odcinać kupony na gównie.Tak więc,trzeba przejść z ilości w jakość,i to jakość ze znakiem Q.I chodzi jeszcze o t.o żeby te plusy nie przesłoniły Wam minusów..
Ta przesycona cytatami dygresyjka. jest krótkim wstępem do przedstawienia Wam numeru artystki,która jest właśnie uważana za jedną z takich one-hit-wonderówek.Niby słusznie,bo jej Hot Shot z 1978 znają prawie wszyscy - i na tym byśmy zakończyli.
I w sumie kto by przypuszczał. że w 1982 Karen wyda takie coś?Nikt.Przyznam. że nigdy chyba nawet sam nie interesowałem się jej dyskografią,Hot Shot średnio kocham ,toteż nie drążyłem.Ale potęga internetu jest wielka i dotarłem kiedyś do tego...Deetour jest jednym z moich ulubionych synthpopowo boogie podobnych numerów z 1982,a może nawet z całych lat 80tych.Niby trwa ponad 7 minut ,ale za każdym razem słucham go od początku do końca,nawet po kilka razy(co generalnie zdarza mi się bardzo rzadko).I do tańca i do auta i w ogóle bardzo DO.Mam nadzieję ,że od tego momentu świętej pamięci Karen Young (1951-1991) będziecie kojarzyć nie tylko z Hot Shot.A nawet mam nadzieję że bardziej z tego.
Karen Young - Deetour (1982)
Disco zwycięży.
piątek, 27 marca 2009
The Ritchie Family - Bad Reputation LP (1979)
Nie mam pojęcia jak zacząc ten post.Ritchie Family to tak pogmatwany i dziwny epizod muzyczny ,że trudno zachować jakikolwiek ład i skład w jego ewentualnym opisie.Nie wiem czy ktoś kiedykolwiek przesłuchał sumiennie wszystkie płyty.Ja szczerze powiedziawszy - NIE.Bo większość się do takowej czynności nie nadaje.Jednak pośród wielu płyt,znajdzie sie zawsze jedna dobra pozycja.I taką niewątpliwie jest Bad Reputation.
Ritchie Familly to typowy zespół którego dorobek możnaby zgrabnie zamknąć na 2 płytowy greatest hits.I moim skromnym zdaniem mimo dziesiątek utwórów,kilku czy nawet kilkunastu płyt i zmieniającego się kilka razy składu,ta płyta jest najlepsza.Na pewno najrówniejsza i najmniej niesłuchalna.I mimo że it's a man world nie jest raczej arcydziełem i to zdecydowanie najgorszy utwór na LP,to płyta się broni.Put your feet to the beet ma przyjemny klaskany bit i świetne trąbki,a Bad Reputation jest jak dla mnie super bangerem.Mimo zrażenie do Ritchie Familly,na pewno warto sprawdzić.Ten jak i również I'll do my best z 1982 ,wyprodukowaną między innymi przez geni Jacques Fred Petrusa(Change,Peter Jacques Band) co zresztą na płycie bardzo słychać.I dobrze.
The Ritchie Family - Bad Reputation LP (1979)
Disco zwycięży.
P.S Wiem,dawno mnie nie było.
piątek, 20 marca 2009
Osses Sound - Rare Disco Gems Vol.4(2009)
Mam niewątpliwą przyjemność zaprezentować Wam kolejną część moich składanek.I może tytuł trochę na wyrost,ale nie chciałem nadawać kolejnej nazwy.Starałem się nie ograniczać do konkretnego stylu(byłoby to notabene trudne) i dlatego może Wam się wydawać ze powstał lekki misz-masz,ale na pewno każdy znajdzie coś dla siebie.Są klasyczne disco funki,jest disco cover standardu jazzowego,discorckowy Mother's Finest ,jest i świetny i raczej średnio znany euro makaron Georga Busseya a na koniec to co najbardziej lubimy czyli disco kokaina od Montany.Mam nadzieję że ta kompilacja spodoba się chociaż kilku osobom,a u paru zagości na repeacie.To tyle.
Disco zwycięży.
Osses sound - Rare Disco Gems Vol.4
==========================================
1.Gregg Diamond - Hold Back 5.01
2.Duncan Sisters - Outside love 7.02
3.Pearly Gates - Fandango Dancing 4.17
4.Mother's Finest - Dis Go Dis Way,Dis Go Dat Way 6.42
5.George Bussey Experience - Disco Extravaganza 13.35
6.Charlie Calello orchestra - Moonlight serenade 6.57
7.Debbie Jacobs - Hot hot 6.51
8.Festival - Rainbow High (excerpt) 3.00
9.Fern Kinney - Under Fire 4.07
10.Vincent Montana Jr.presents Goody Goody - Super Jock 6.28
Total: 64.01
==========================================
Osses Sound - Rare Disco Gems Vol.4(2009)
osses@onet.eu
www.king-of-disco.blogspot.com
www.myspace.com/osses
Disco zwycięży.
Osses sound - Rare Disco Gems Vol.4
==========================================
1.Gregg Diamond - Hold Back 5.01
2.Duncan Sisters - Outside love 7.02
3.Pearly Gates - Fandango Dancing 4.17
4.Mother's Finest - Dis Go Dis Way,Dis Go Dat Way 6.42
5.George Bussey Experience - Disco Extravaganza 13.35
6.Charlie Calello orchestra - Moonlight serenade 6.57
7.Debbie Jacobs - Hot hot 6.51
8.Festival - Rainbow High (excerpt) 3.00
9.Fern Kinney - Under Fire 4.07
10.Vincent Montana Jr.presents Goody Goody - Super Jock 6.28
Total: 64.01
==========================================
Osses Sound - Rare Disco Gems Vol.4(2009)
osses@onet.eu
www.king-of-disco.blogspot.com
www.myspace.com/osses
czwartek, 5 marca 2009
Preludance - Dance Music Vol.1 (1981)
Nie lubię składanek.Inaczej,nie lubie składanek z disco,bo generalnie 80% z nich to NRDowskie wytwóry z wątpliwej jakości hitami.Pełno tych niemieckich "discohitowych"składanek zalega na allegro,w antykwariatach i bóg wie gdzie jeszcze.Ja ich generalnie nie tykam.Jednak kiedy taka składanka na okładce znaczek T.K disco lub też Prelude,to nie ma co się zastanawiać.Zwłaszcza gdy jest zmiksowana.I to na Derby.
Ostatnią taką płytą która kupiłem,był italo/disco/boogie mix Marco Trianiego,Full time winter.Który miałem już okazję Wam tu wrzucać.Ten jest inny.Bardziej hitowy i w całości bez nudy(Triani miał jeden słaby punkt).
Prelude to bezblędna wytwórnia.Chyba nie spotkałem sie jeszcze ze słabymi wykonawcami,może średnimi,ale na pewno nie słabymi.Tutaj są Ci,którzy byli daleko od słabych.Bardzo.Poza tym,wydało to na licensji Derby,a Derby jak pewnie niektórzy z Was wiedzą wydawało dużo dobrych rzeczy z disco/italo/boogie.Np.Oryginalna Cela wyszła na Derby(I'm in love).Nie do zapłacenia.
Podczas tych 2 kilunastominutowych minimixów usłyszycie wszystko co w Preludzie najlepsze.Nie będe wymieniał,rozpisze Wam po prostu tracklist:
A1 France Joli Gonna Get Over You (5:09)
A2 Empress Dyin' To Be Dancin' (4:23)
A3 Sharon Redd Can You Handle It (6:05)
A4 Hi Gloss I'm Totally Yours (4:00)
A5 Bobby Thurston Is Something Wrong With You (4:20)
B1 Unlimited Touch Searching To Find The One (3:15)
B2 Hi Gloss It's Up To You (3:50)
B3 Strikers, The Body Music (5:43)
B4 Musique In The Bush (5:25)
B5 Musique Keep On Jumpin' (5:55)
Same sztosy.Żadnego słabego numeru,i jakby tego było mało niektóre w nowych remixach np.Sharon Redd,brzmi extra.Zgrałem w 320kb/s,mam nadzieję że Wam starczy.
To jest Vol.1.Mam nadzieję że uda mi się kiedyś zakupić Vol.2.Co ciekawe,kupiłem drugą taką składankę o tym samym tytule.I też jest Preludance,też Vol.1.Jednak numery inne.Także tamta następnym razem.
Miłego słuchania.Mam nadzieję że spodoba Wam się równie jak Marco Triani.
Disco zwycięży.
Preludance - Dance Music Vol.1
Preludance - Dance Music Vol.1 Side B
P.s Polecam wszystkim doskonały mi Eltrona Johna ,tutaj możecie sciągnać.Eltron rządzi!Polecam też przeczytać sobie wywiad
www.thelastbeat.com/archives/beatcast-5-eltron-john-adventures-in-funk
P.S Odswieżyłem też link do Polish Disco,bo tamten padł ostatnio,ale miał prawo po ponad 2 latach.
poniedziałek, 19 stycznia 2009
Dianne Marie - I've Been Waiting Too Long (1982)
No niestety,zjawisko sesji w połączeniu z paroma innymi rzeczami,znów opóźniło działanie bloga.Ale na wszystko chyba przyjdzie czas.
Nowa składanka jest już praktycznie gotowa,i gdyby nie fakt że mam igłę to wymiany i muszę chyba wyczyścić porządnie płyty,już dawno bym wszystko zgrał,ale zrobię to w tym miesiącu na 100%.
Klasyk z preluda.W dzisiejszych czasach takie pojęcie chyba już nie istnieje.Mam na myśli fakt,iż dziś już wytwórnia nie świadczy o jakośći.Oczywiście zdarzają się wyjątki,typu DFA, aczkolwiek sama nalepka wytwórnia , nie daje już takiego złota jak kiedyś.W ciemno brać nie można.A kiedyś było inaczej , teraz jest inaczej - cytując klasyka.
Przed Wami właśnie jeden z takich numerów - KLASYK w pełnym tego słowa znaczeniu.One-hit-wonder, owszem ,ale za to jaki.Doskonałe boogie z 1982,moja fascynacja takim brzmieniem jest coraz większa , toteż będa się tu pojawiać takie numery coraz częscięj.
Dianne Marie - I've Been Waiting Too Long (1982)
Disco Zwycięży
czwartek, 15 stycznia 2009
Amanda Lear - Blood and Honey (1977)
Uwielbiam Amande Lear.Serio.Ale to taka typowa kontrowersyjna gwiazda - kochasz,albo nienawidzisz.
Modelka,aktorka,kochanka,muza i do tego piosenkarka.Dziewczyna z okładki Roxy Music,kochanka Bowiego i muza Daliego.Całkiem niezła w sumie piosenkarka.I gdzieś mam czy była mężczyzną czy nie.Dietriechowska maniera wokalna pod disco produkcje to moim zdaniem jeden z bardziej oryginalnych konceptów tamtej ery.Niestety ,częsta nieznajomość całej twórczości,i ograniczanie się do "Enigmy" z reklamy Kinder Bueno dyskredytuje Amande Lear.A nagrała kilka naprawdę porządnych płyt.O ile można nie cierpieć jej głosu ,to ani o tekstach ani o stronie muzycznej( o którą to byle kto nie dbał) złego słowa powiedzieć nie można.Mam tutaj na myśli oczywiście albumy z lat 70tych,bo późniejszych to nie mam ,a nawet nie słuchałem.Utwór "Blood and Honey " pochodzi z jej pierwszej,ale chyba nie najlepszej,płyty "I am photograph" wyprodukowanej przez Anthonego Moona(Orlando Riva Sound,Charisma) i Harolda Faltermeyera(na początku Donna Summer z Moroderem ,a później w latach 80tych oczywiście Gliniarz z Beverly Hills i Top Gun).Kolejne albumy takie jak," Never trust a pretty face","Sweet revenge" czy nawet "Diamond for Breakfest" z 1980 ,też są na pewno warte sprawdzenia i na pewno znajdziecie tam numery które Wam sie podobają.
Zastanawiałem się czy wrzucić "Queen of Chinatown" czy właśnie "Blood and Honey" ,ale postawiłem jednak na ten drugi i myślę ,że to lepsze rozwiązanie.
Amanda Lear - Blood and Honey (1977)
Disco zwycięży.
Modelka,aktorka,kochanka,muza i do tego piosenkarka.Dziewczyna z okładki Roxy Music,kochanka Bowiego i muza Daliego.Całkiem niezła w sumie piosenkarka.I gdzieś mam czy była mężczyzną czy nie.Dietriechowska maniera wokalna pod disco produkcje to moim zdaniem jeden z bardziej oryginalnych konceptów tamtej ery.Niestety ,częsta nieznajomość całej twórczości,i ograniczanie się do "Enigmy" z reklamy Kinder Bueno dyskredytuje Amande Lear.A nagrała kilka naprawdę porządnych płyt.O ile można nie cierpieć jej głosu ,to ani o tekstach ani o stronie muzycznej( o którą to byle kto nie dbał) złego słowa powiedzieć nie można.Mam tutaj na myśli oczywiście albumy z lat 70tych,bo późniejszych to nie mam ,a nawet nie słuchałem.Utwór "Blood and Honey " pochodzi z jej pierwszej,ale chyba nie najlepszej,płyty "I am photograph" wyprodukowanej przez Anthonego Moona(Orlando Riva Sound,Charisma) i Harolda Faltermeyera(na początku Donna Summer z Moroderem ,a później w latach 80tych oczywiście Gliniarz z Beverly Hills i Top Gun).Kolejne albumy takie jak," Never trust a pretty face","Sweet revenge" czy nawet "Diamond for Breakfest" z 1980 ,też są na pewno warte sprawdzenia i na pewno znajdziecie tam numery które Wam sie podobają.
Zastanawiałem się czy wrzucić "Queen of Chinatown" czy właśnie "Blood and Honey" ,ale postawiłem jednak na ten drugi i myślę ,że to lepsze rozwiązanie.
Amanda Lear - Blood and Honey (1977)
Disco zwycięży.
niedziela, 4 stycznia 2009
Desmond Child & Rouge - Our Love Is Insane (1978)
Cieżko jest pisać o kimś takim jak Desmond Rouge.Ciężko ,bo żeby wypisać jego zasługi dla przemysłu muzycznego ,trzeba by tu napisąc kilkustronnicowy esej.Ja w sumie pójdę na łatwiznę,i odeślę Was do kilku stron:
http://www.desmondchild.com/
http://en.wikipedia.org/wiki/Desmond_Child
Fajnie?Tak wiem,95% ludzi nie znało Desmonda.Ja przyznam się szczerze,jeszcze z 2 lata temu też.Wstyd bo wstyd ,ale wszystkiego nie idzie ogarnąć,chociaż bardzo by się chciało.Jestem jednak pewien ,że gdyby słuchał regularnie rocka ,to nazwisko przewijało by się równie często co TOM MOULTON MIX na singlach.Ale dlaczego piszę właściwie o rockowym (głównie) producencie i teksciarzu który jest w Rock and Roll Hall of fame i ma za sobą pracę z największymi gwiazdami epoki ?A dlatego ,że paradoksalnie jest on odpowiedzialny za płytę Desmond Child & Rouge z roku 1978.
Dość dziwna,ciekawa rzecz.Połączenie psychodelicznego pop rocka,idącego w kierunku lat 80tych z disco brzmieniem.Cała płyta jest raczej ciężarem do przesłuchania,ale numer który Wam prezentuje wpada niesamowicie w ucho.Zwlaszcza początek.Rozumiem że nie będzie się podobał,ale akurat ja mam słabość do takich narkotycznych chórków i charakterystycznych riffów w tle.Patrząc na okładkę ,jest to płytą której na pewno nie wział bym w sklepie do ręki.No dobra,do ręki może ,ale na pewno nie do koszyka.A jednak pozory mylą,i na takiej płycie może zawsze znaleźć się taki cymes.Bądzcie czujni!
Desmond Child & Rouge - Our Love Is Insane (1978)
Disco zwycięży.
sobota, 3 stycznia 2009
Bruni Pagan - Fantasy (1979)
Tytuł który widzicie to nie jakaś pogańska siostra Carly Bruni tylko tylko artystka która wydała całkiem niezłą płyte,chociaż to dyskusyjne z tego co czytałem.Jedni zarzucają jej zbyt popową maniere i prymitywne produkcje..To troche nielogiczne bo jak nie popowa to jaka miała być..muzyka taneczna tamtego czasu była generalnie popowa."Popularna" bo grali ją na imprezach,ludzie kupowali płyty,a rock ani jazz to nie był.Oczywiście nie tak popowa jak Abba czy Bee Gees,ale niby zawsze..ja tam nie wiem,mi sie podoba,przyjemny kawałek,miło posłuchać,rewolucji nie ma ale wpada w ucho.
Bruni Pagan raczej nie zasłyneła niczym więcej,ale takie czasy.Singiel Fantasy był w sumie hitem,cała płyta mniej,mimo iż produkował ją miedzy innymi geniusz Patrick Adams(Cloud One,Universal Robot Band,Musique,Frisky...u.v.a)Bruni zaśpiewała później jeszcze na projekcie Dave'a Valentina - Loquita,rzadki numer,rzadka płyta.Słowem RARE.
Bruni Pagan - Fantasy (1979)
Disco zwyciezy.
P.S Od nowego roku zmieniam troche formule bloga .Przelozy sie to na wiecej kawalkow,mniej tekstu ktore i tak malo kto czyta:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)