wtorek, 24 listopada 2009

Tangerue - Doin your own thing (1979)


Kanada - kojarzy się na dzień dzisiejszy chyba tylko z Celine Dion,liściem klonowym,hokejem i z tym że jest nad Stanami Zjednoczonymi.I nie wiem czy wynika to mojej ignorancji, ale raczej te rzeczy wymieniłbym na pierwszy rzut.

I kto by pomyślał że 30 lat temu Kanadam disciem stała dość mocno.Gino Soccio,France Jolli,The Raes ,Pat DeSario(Bombers,Bob-a-rela)Duncan Sisters, no i właśnie Tangerue.Lista mogłaby być dłuższa ,jednak skupiłem się na klasykach.

Po pierwszym usłyszeniu Doin your own thing ,od razu usłyszałem podobieństwo z France Joli..I nie myliłem się - za sekcje perkusyjna odpowiadał Miguel Fuentes - człowiek odpowiedzialny za jedna z moich ulubionych płyt - France Joli - France Joli(1979).Jakby tego było mało,słyszymy tu smyczki ekipy z The Ultimate Players - specjalistów od eurodiscowych brzmień i suit.Jak to wszystko razem brzmi?Fantastycznie.Ten 4 kawałkow LP(po raz kolejny sprawdza się moja teoria o tym,że 4 numerowy disco LP zazwyczaj nie jest słaby i jest to jedna z niewielu recept na sukces.

Projekt Tangerue wydał 2 płyt - druga jest już gorsza,(Strange Affair 1980) ,chociaż zawiera dość sympatyczny numer Don't stop the music,kiedyś do sprawdzenia na youtube,więc pewnie jest nadal.Tymczasem,kanadyjczycy w naparciu - Doin your own thing


Tangerue - Doin your own thing (1979)

Disco zwycięży.

P.S 2.39 - 3.08 = Disco heaven.